czwartek, 21 listopada 2013

Rodział 8 cz.II - Nieznane karty historii

Cześć! Tu wasza Twilight ( w skrócie Twily ;)
- Co do rozdziałów. Mam teraz duużo nauki więc nie mogę pisać i dodawać rozdziałów tak często jak bym chciała, więc nie miejcie mi tego za złe. Postaram się, ale rozdziały na razie nie będą publikowane częściej niż jeden, dwa na tydzień. 
- I druga  informacja. Mianowicie tak , że nie ma drugiej  informacji. ;)
Zapraszam do czytania!


Laira i James znaleźli się w sali balowej. Dookoła stali przerażeni ludzie. Godryk Gryffindor leżał na ziemi. Antonio trzymał przy jego gardle nóż.
- Wynoś się stąd. Ona jest moja! Tylko moja! - wychrypiał mu w twarz.
- Mylisz się. Nie jestem niczyją własnością. - odezwał się za nim głos. Młodzieniec odwrócił się, Za nim stała młoda dziewczyna której  czytali pamiętnik. Godryk wykorzystał chwilę i odepchnął Antonia od siebie. Dziewczyna podbiegła do niego i wpadła mu w ramiona.
- Rosalindo! Moja najdroższa - powiedział mężczyzna patrząc w oczy ukochanej.
- Skoro tak się kochacie mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi - ojciec Rosalindy dał zakochanym błogosławieństwo.
- Nie! - wrzasnął Antonio. Zerwał się i podbiegł z nożem do Godryka z zamiarem wbicia mu ostrza w serce. I stało by się tak gdyby w ostatniej chwili Rosalinda nie zasłoniła Gryffindora własnym ciałem. Nóż wbił się głęboko w jej klatkę piersiową. Dziewczyna ostatni raz spojrzała na ukochanego i wydała ostatnie tchnienie.
Z ust Lairy wydał się krzyk. Była przerażona sceną która odbyła się. Po chwili obraz się rozmył. Byli w jakimś pomieszczeniu przypominającym  gabinet. Przy biurku siedział ojciec zabitej dziewczyny. Musiało minąć kilka lat bo na twarzy miał mnóstwo zmarszczek a siwe włosy smętnie opadały na jego twarz. Naprzeciw niego siedział Godryk. Wyglądał poważniej i wytworniej.
- Jakie wieści? - spytał ojciec Rosalindy
- Jak wiesz razem z przyjaciółmi wybudowaliśmy potężną szkołę magii i czarodziejstwa.
- Tak słyszałem o tym ale co to ma do  mojej córki? Po śmierci cały czas mnie nękała , że przez mnie odeszła. I tak codziennie. Aż do wczoraj. - odpowiedział starzec.
- W szkole tej, wybudowałem specjalną salę w której uwięziłem ją, nie mając wyboru. Niestety było jedno "ale". Ona nie może się stamtąd ruszać, ale raz na tysiąc lat pokój otwiera się na dziesięć dni ,może tam wejść osoba która czuje się nieszczęśliwa z powodu miłości , lecz tylko Rosalinda może tą osobę wypuścić. - odparł Gryffindor. Staruszek wstał i podszedł do biblioteczki.
- Dziękuje Ci. Kochałem ją całym sercem ale niestety za późno zrozumiałem niektóre rzeczy- powiedział.
Godryk wstał i ruszył w kierunku drzwi. Już miał wyjść kiedy się obrócił.
- Ja. Też ją kochałem. - rzucił i wyszedł. Wszystko zawirowało i nastolatkowie znowu znaleźli się w bibliotece.
- Laira co to oznacza? - spytał James
- To oznacza , że mam tylko cztery dni by znaleźć Rose bo inaczej zostanie tam na zawsze- odpowiedziała szeptem przerażona dziewczyna...

Wiem, rozdział wyjątkowo krótki, ale inaczej nie miałabym czasu go napisać. Następny postaram dodać w środę, Pozdrawiam
Twily

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz