- Marco? Co Ty tutaj robisz? - spytała nie o mało nie wypuszczając z dłoni fiolki.
- Proszę, nie pij eliksiru. - powiedział podchodząc do niej. Dziewczyna cofnęła się do tyłu.
- Nie zbliżaj się- odparła.
- Laira proszę, porozmawiajmy. Odłóż eliksir- poprosił i powoli zaczął iść w jej kierunku.
- Nie podchodź- warknęła i wycelowała w niego różdżkę. Chłopak nie cofnął się , ale stanął w miejscu wyciągając ręce do góry.
- Proszę Cię. Daj mi wytłumaczyć - nie ustępował.
- Nie ma czego tłumaczyć. A teraz przepraszam. Mam coś do zrobienia - powiedziała i wyciągnęła fiolkę. Gdy już miała się napić, podbiegł do niej Marco i w ułamku sekundy wytrącił jej eliksir z ręki. Dziewczyna próbowała użyć jakiegoś zaklęcia ale chłopak złapał ją za nadgarstek. Dziewczynie wypadła różdżka.
- Puszczaj... już - wrzasnęła Laira, próbując się wyrwać.
- Nie - odparł patrząc gryfonce prosto w oczy. Przez ten ułamek sekundy, Marco stracił czujność. Laira się wyrwała, a następnie spoliczkowała chłopaka. Podniosła z ziemi różdżkę i pognała przed siebie. Słyszała nawoływania Marco, ale ani raz się nie odwróciła. Po prostu biegła przed siebie.
***
James nie mógł dłużej czekać. Ruszył bez przyjaciół. Bał się o Lairę. A jeśli stało się coś złego? Chłopak szedł przez Zakazany Las. Wydawało mu się , że coś go obserwuje, ale miał to w nosie. Po chwili usłyszał strzępki kłótni. Podbiegł bliżej i schował się w krzakach. Ujrzał Lairę, kłócącą się z jakimś starszym, przystojnym chłopakiem.
- Laira. Zawsze Cię kochałem. Wiesz o tym - powiedział Marco patrząc dziewczynie w oczy.
- Wiem. Ale.. sprawy się pokomplikowały.- odparła szybko spuszczając wzrok.
- Nie zależy Ci już na mnie? - spytał
- Złamałam obietnicę - wykrzyczała mu w twarz.
- Złamałaś? - nie dowierzał
- Tak. Pocałowałam kogoś. I tego nie żałuję. Dlatego chciałam wziąć eliksir. Żeby zacząć od początku. - wyznała. Chłopak patrzył na nią i dziewczyna od razu ujrzała ból w jego oczach.
- Kto to był? - spytał. Siedzący w krzakach James nie wytrzymał
- Ja- usłyszeli głos i zobaczyli James'a idącego w ich stronę
- Ktoś mi wyjaśni co tu się dzieje? - spytał Potter spoglądając to na Lairę, to na Marco.
- Nagle usłyszeli znajome pyknięcie. Za plecami Marco pojawiły się dwie, zakapturzone postacie.
- Marco DiLoters. Nareszcie mamy okazję Cię zabić - odparła pierwsza postać. Wyjęła różdżkę, i wycelowała w Marco. Nim ten zdążył cokolwiek zrobić, rozbłysło zielone światło.
Chłopak padł na ziemię.
Wracam po dłuuugiej przerwie. Na szczęście, wena wróciła i wszystko gra. Nowy rozdział za tydzień =D
Twilight
Nareszcie . Cieszę się z powrotu do pisania . Dziwnym sposobem podoba mi si3 zakończenie , gdyż uwielbiam parę Laimes - tak ich SB nazwałam - jeśli Ci się oczywiście podoba . Nie przestawaj pisać , świetnie Ci to idzie :)
OdpowiedzUsuńOch
OdpowiedzUsuńbiedny Marco
och
no to do następnego
Weny!