sobota, 12 lipca 2014
Miniaturka I - Na setny rzut oka cz.I
Rudowłosa kobieta, rytmicznym krokiem przemierzał Londyńskie ulice. Wdychała aromatyczny zapach kawy i ciast pochodzący z małych cukierni. Jej jasno-niebieska sukienka lekko powiewała na wietrze. W jej niebieskich oczach błyszczały iskierki radości. Jak cudownie było wreszcie tutaj być! Kobieta zaledwie dzień wcześniej wróciła ze swojej podróży po azjatyckich krajach. Jej brązowe sandały stukały po brukowanym podłożu.
W pewnym momencie skręciła w jedną z mniejszych uliczek. Była wąska, a światło słoneczne, z niepowodzeniem starało się rozświetlić ten zakamarek. Niezrażona kobieta szła dalej. Jej rude włosy zdawały się lśnić w ciemnościach. Wciągnęła nosem powietrze i skrzywiła się. To nie był ten sam zapach świeżych ciast. Powietrze było zatęchłe i bez problemy można było w nim wyczuć zapach papierosów i alkoholu. Rudowłosa nie poddała się. Uwielbiała odkrywać nowe miejsca, a w tym nigdy nie była. Po paru minutach natrafiła na ślepy zaułek. Zdenerwowana uderzyła płaską dłonią w ścianę, jakby miała nadzieję, że ta ustąpi. Odwróciła się na pięcie ale potem stała jak wryta. Drogę zagrodzili jej trzej mężczyźni.
Pierwszy miał najwyżej dwadzieścia parę lat. Tłuste blond włosy miał spięte w kucyka. Miał na sobie workowate ubrania, a z kieszeni wystawała mu paczka Malboro.
Drugi był starszy, prawdopodobnie dobiegał do czterdziestki. Czuć było od niego typowy smrodek. Jego koszulka była poplamiona tłuszczem z frytek.
Ostatni miał kręcone czarne włosy. Wyglądał jak rozpuszczony chłopczyk z dobrego domu, który potrafi pobić, jeśli dostanie za mało pieniędzy. Mimo takiego wyglądu, kiedy uśmiechnął się złowieszczo kobieta mogła zobaczyć żółte zęby. Był może parę lat od niej młodszy.
- Gdzieś się wybierasz? - spytał blondyn zapalając papierosa. Kobieta spojrzała na niego z odrazą.
- Ja wybieram się do domu, a Ty chyba po raka płuc - odparła wyniośle. Najstarszy mężczyzna roześmiał się gardłowo.
- Słuchaj mała. Dasz nam całą kasę i puścimy Cię wolno - warknął. Rudowłosa spojrzała na niego z politowaniem.
- Po co? Żebyście kupili kolejne butelki piwa i wrzeszczeli pijani po nocach? Dzięki ale nie - kobieta starała się ich wyminąć. "Chłopczyk z bogatego domku" chwycił ją za nadgarstki. Rudowłosa starała się wyrwać, ale ten trzymał się mocno. Nachylił się i zaczął szeptać jej do ucha. Kobieta poczuła zapach alkoholu i dymu.
- Może byłabyś trochę milsza - powiedział.
- Puść mnie! - warknęła i próbując się wyrwać. Blondyn próbował wyrwać jej torebkę. Chciała krzyczeć, ale czarnowłosy jej to uniemożliwiał.
- Puśćcie ją ! - usłyszeli głos. Do akcji wkroczył młody mężczyzna. Miał krótkie, spłowiałe blond włosy. Ubrany był w doskonale skrojoną niebieską marynarkę. Kobiecie skojarzył się z James'em Bondem.
- Odwal się - warknął blondyn. Mężczyzna podbiegł i przyłożył mu w twarz. Kobieta skorzystała z okazji i kopnęła czarnowłosego. Ten zwinął się z bólu, ale wyrwał jej torebkę. Wszyscy trzej uciekli w popłochu.
- Nic Ci nie jest? - spytał "bohater" kobiety.
- Nie. - odparła
- Wzięli Ci torebkę. Nie martw się. Zaprowadzę Cię do urzędu, żebyś mogła zgłosić kradzież dowodu. - powiedział. W jego brązowych oczach kryła się troska.
- Nic się nie stało. Miałam w torebce tylko jakieś siedemdziesiąt centów i chusteczki. Kiedy idę na spacer, zostawiam w mieszkaniu portfel i dokumenty, dokładnie schowane - uśmiechnęła się.
- Wobec tego pozwól mi odkupić torebkę - zaproponował mężczyzna.
- To była podróbka kupiona w jakimś sklepie. Nie kosztowała dużo, więc nie ma po co robić zachodu. A tak w ogóle kim pan jest i od kiedy przeszliśmy na Ty? - spytała odrzucając rude loki.
- Oczywiście, nie przedstawiłem się. Jestem Nicolas Contrite - powiedział.
- Miło mi poznać. Miranda Bacrely - odparła.
- Wobec tego Mirando, pozwól , że odprowadzę Cię do domu. - Nicolas skłonił się.
- Mam pokazać obcemu mężczyźnie gdzie mieszkam, choć spotkałam go w ciemnym zaułku? - kobieta zmarszczyła brwi. Starała się zachować powagę, chociaż śmiech sam podnosił kąciku jej różowych ust.
- Przypominam, że ów mężczyzna uratował Cię, przed bandą zbirów - bronił się Contrite również powstrzymując wybuch śmiechu.
- No dobrze, pozwolę się odprowadzić Nicolasie - odparła udając, patrząc na niego wyniośle. Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
Po drodze długo ze sobą rozmawiali. Nicolas wyznał jej swoje bogate pochodzenie. Jego ojciec był właścicielem wielu firm, mających wysokie miejsce na rynku od wielu lat. Miranda zaś zwierzała się, że mimo wyglądu marzycielki, twardo idzie po wyznaczony cel, nawet jeśli czasem buja w obłokach.
- Inspiracje czerpie ze snów. Wtedy powstają moje najlepsze obrazy - opowiadała, z czego czerpie inspiracje, do swoich obrazów. Skończyła studia plastyczne na jednej z nowojorskich akademii. Nicolas skończył zaś architekturę. W końcu doszli do kamienicy w której mieszkała kobieta.
- Wiesz co? Na pierwszy rzut oka wydajesz się rozmarzoną kobietą która nie chce dorosnąć. Ale jak widać pod tymi pozorami kryje się cenny skarb - powiedział do niej Nicolas.
- Serio? A Ty, który wydajesz się być rozpuszczonym synalkiem tatusia, jesteś fajnym facetem - odparła.
Nicolas zmarszczył brwi.
- Wydaje się być rozpuszczony?
Miranda uśmiechnęła się tajemniczo.
- Do zobaczenia - pożegnała się i weszła do kamienicy.
***
Mieszkanie Mirandy znajdowało się na samej górze kamienicy. Często lubiła wychodzić wieczorem na taras, z kubkiem herbaty i książką, czytając w rytm miejskich odgłosów. Kobieta otworzyła drzwi kluczem. Weszła do mieszkania. Było urządzone dość skromnie. Mała kuchnia, łazienka, salon i dwa pokoje tworzyły jej małe królestwo. Poszła do swojego pokoju. Zrzuciła z siebie sukienkę. Na nogi wciągnęła stare jeansy, pokryte zeschniętą farbą. Ubrała do nich białą koszulkę. Rude włosy związała w kok. Pobiegła do drugiego pokoju. Stało w nim mnóstwo sztalug. W kącie kobieta umieściła gotowe obrazy. Już miała zabrać się do malowania, kiedy na jej komórkę przyszła wiadomość:
Witam. Chciałbym zamówić obraz, przedstawiający bukiet róż. Słono za niego zapłacę.
Jeśli pani się zgadza, prześlę pani inne informacje.
Pozdrawiam
Colin Nitrate
Miranda kilka razy przeczytała wiadomość. Co jej szkodzi? Aukcje jej obrazów nie szły ostatnio wspaniale, a trochę grosza się przyda.
Szybko odpisała, i po chwili uzyskała informacje :
Kolor róż - pudrowy odcień różowego
Tło do róż - jasny błękit
Bardzo bym prosił, by dostarczyła pani obraz osobiście na podany adres " Milton Lord 33", ubrana w elegancką kreację.
Miranda zdziwiła się, ale czasem zdarzało jej się dostarczać obrazy osobiście. Szybko wzięła się do malowania.
Pierwsza część miniaturki ^^ Druga pojawi się... em ciężko stwierdzić, ale niebawem :3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz