niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 23- Zniknięcie


Nicolas Contrite siedział na zakurzonym, stary i lekko trzeszczącym krześle. Że też "Cień" wybrał takie miejsce jak Wrzeszcząca Chata na spotkanie.
- A Ty znowu dumasz Contrite - usłyszał za sobą kpiący głos. Mężczyzna wstał i otrzepał szaty z kurzu.
- Daruj sobie. - mruknął cicho. W tym czasie Cień rozsiadł się na kanapie.
- Wiesz, ja kieruje tą całą akcją. Mam pod sobą ludzi. Dlaczego? - rzucił jakby od niechcenia  Niegdyś Lord Voldemort był wspaniałą postacią. A potem... Harry Potter. Chłopiec który Przeżył. Jaka szkoda, że wkrótce On sam będzie kontynuował dzieło Voldemorta, nawet tego nie wiedząc. Nie ma to jak wyprać komuś mózg o poranku - dodał zadowolony z siebie.
- Już wiem co miał uczynić ten eliksir. Ta dziewczyna...- Nicolas zaczął ,lecz jego szef mu przerwał.
- Zwariowała. Rozdwojenie Jaźni. Proste ale tragiczne. Wiele osób z tym schorzeniem popełnia samobójstwo. Cóż, niedługo Monroe zostanie wdowcem.
Nicolas był wstrząsnięty.
- Czyli tak chciałeś się go pozbyć? Chciałaś by jego dusza powoli się wyniszczała kiedy będzie patrzył na obłęd ukochanej?- spytał Contrite.
- Dokładnie-odrzekł Cień. - Muszę lecieć. Ktoś mi przypilnować, żeby twoja rodzina nie uciekła- dodał i wyszedł.

                                                                  ***
W Howardzie nic nie miało się dobrze. Zbliżające się egzaminy, wysłanie Anastazji na leczenie do Munga, oraz niewiedza w związku z Potterem. Rodzina Potterów trzymała się razem. Na korytarzach można było spotkać James'a, Al'a i Lily osobno. Wszędzie chodzili razem. Dodatkowo asystowali im Weasley'owie, Laira, Dennis oraz Scorpius.
- Czy wszystko w porządku? - to pytanie Potterowie słyszeli codziennie.
Ale nie sprawiało, że czuli się lepiej.
Parę dni po zabraniu Anastazji do Munga, Richard zaszył się w sobie. Nie wychodził z małego gabinetu, który przydzieliła mu dyrektorka. Nie pojawiał się na posiłkach, i z nikim nie rozmawiał. Więc kiedy Laira dostała wezwanie do gabinetu pomyślała, że chodzi o Richarda, i oto by ktoś z nim spróbowała porozmawiać.
Dziewczyna jednak się myliła.


                                                                  ***
Marco miał dośc siedzenia bezczynnie. Nie wiedział co się dzieje. A tego nie lubił.
Podszedł powoli do swojego łóżka, pochylił się i wyciągnął z pod niego małą skrzyneczke. Otworzył ja, i wyjął mały eliksir.
- To do dzieła - powiedział sam do siebie, po czym jednym łykiem wypił zawartość.
                 

                                                                 ***
- Siądz Lairo- usłyszała dziewczyna od pani profesor po przyjściu. Dziewczyna usiadła.
- Nie będę owijać w bawłełne. - powiedział, po czym westchnęła i dodała:
- Marco uciekł


1 komentarz: