niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 20 - Przeszłość, a przyszłość.


Podkład Muzyczny!!


Richard Monroe siedział przygarbiony przy ścianie lochu. Laira usadowiła się obok niego. Jej ręce nadal były uciśnione kajdankami.Streściła mu najważniejsze wydarzenia świata czarów z ostatnich trzydziestu lat.
- Czemu nic o tym nie wiesz? - spytała.
- Długa historia- odparł.
- Mamy czas- powiedziała podnosząc do góry ręce w kajdankach.
-No dobrze. Zaraz opowiem Ci całą historię. Po wynalezieniu zaklęcia, moje życie wróciło do normy. Umowę schowałem, do szuflady i wyjechałem do Francji. A tam! Spotkałem dziewczynę. Miała czarne loki i niebieskie oczy. Wprowadziła mnie w świat arystokracji. Obracałem się w świetnym towarzystwie. Ona, w sensie ta dziewczyna miała na imię Anastazja. Zaręczyliśmy się i niedługo potem wzięliśmy ślub. Oczywiście już wcześniej odkryliśmy, że oboje jesteśmy czarodziejami. To ona sporządziła mój medalion. Miała taki sam. Wyobraź sobie! Całe życie z ukochaną osobą! Niestety.. niedługo wybuchała jakaś walka. Nasza posiadłość została najechana. A ona... została zamordowana. - głos mu się zatrząsł. - Chwilę wcześniej siedzieliśmy razem w ogrodzie, starając się patrzeć w przyszłość. A w drugiej... byłem bezsilny. Powalony i otumaniony patrzyłem jak Anastazja rzuca się przede mnie by uchronić mnie przed kulą. Jej piękna niebieska suknia pokrywa się krwią. Obrobili cały dom. Mnie skatowali. Pewnie sądzili, że nie żyje. Ale żyłem. Z trudem doczołgałem się do jej ciała, i błagałem w myślach, by do mnie wróciła. Ściskałem jej dłoń, w nadziei, że tchnę w nią z powrotem życie. - po policzkach Lairy spływały już łzy.
- Znaleźli mnie krewni, którzy chcieli nam zrobić niespodziankę. Myśleli, że nie żyję. Ledwo mogłem coś powiedzieć, bo krew zalewała mi usta - kontynuował.  - Na szczęście sprawdzili czy oddycham. Wzięli mnie do szpitala. Potem tułałem się po świecie. Po paru latach zdecydowałem się, i jako królik doświadczalny brałem udział przy testach zaklęcia hibernującego. Udało im się. Ci tutaj, wybudzili mnie dopiero parę dni temu. - zakończył.
- Ja.. -zaczęła
- Nie potrzebuję współczucia. Współczucie jest po prostu metaforom do " nie wiem co powiedzieć, więc będę współczuć i mówić, że jest mi przykro". Ja potrzebuję, żeby ktoś dał mi kopa w nie powiem co i kazał się pozbierać i ruszyć dalej. Bo widzisz... nie można patrzeć z nadzieją w przyszłość, jeśli nie zostawi się przeszłości w spokoju - przerwał jej. Laira pokiwała głową ze zrozumieniem. Po chwili rozległ się huk. Richard i Laira momentalnie się poderwali.
Po chwili usłyszeli krzyk
- Odsunąć się od krat! - Lairze zdawało się, że zna ten głos. W następnej chwili rozległ się wybuch. Do celi wkroczył Ron Weasley wraz z Kingsley'em.
- Tu jesteś! A kim jest ten facet? - powiedział do Lairy Ron,po czym łypnął groźnie na Monroea.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia! - odezwał się basem Kingsley.
Zaklęciem uwolnił ich z kajdanek.
Biegli w szaleńczym tempie. Mijali kolejne korytarze. Co dziwne nikt nie zwracał na nich uwagi.
" Jakby się spodziewali, że nas odbiją" - myślała Laira. Kiedy wydostali się na wolność, dziewczyna przystanęła. Coś wypadło jej z kieszeni. Na trawniku leżała mała karteczka. Laira rozłożyła ją.
         
                                                      Mylisz się. Zaklęcie nie zostało rzucone. 






Nowy rozdział! Może nieco dołujący i ten podkład, ale mi się podoba ^^ Ach ten samozachwyt :3
Właściwie nie mam co wam pisać, więc nie będę bredzić o niczym.
Lady Dream 

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 19 - Richard Monroe


Laira siedziała na zimnej podłodze. Kajdanki wpijały się w jej ręce, raniąc je. Oparła głowę o zimny kamień. Nie chciała odwracać się w stronę jej porywacza.
- Naprawdę się nie domyślałaś? - zapytał podchodząc i rozwiązując ścierką, kneblującą jej usta.
- Myślałam, że... - zaczęła ale nie dokończyła. Porywacz wyciągnął różdżkę.
- Niestety, jeśli uda Ci się uciec będziesz wiedziała kim jestem, a do tego nie można dopuścić. - uśmiechnął się.
- Ty parszywy tchórzu! - zawyła Laira. Porywacz uśmiechnął się.
- Ja po prostu spełniam swoje zadanie - odparł podrzucając różdżkę. Po chwili wycelował w Lairę i wyszeptał zaklęcie. Zaraz po tym nałożył na głowę kaptur swojej czarnej bluzy i wyszedł. W tym samym momencie do sali wprowadzono mężczyznę. Brutalnie popchnięto go na cegły naprzeciw bólu. Po chwili oprawcy wyszli zostawiając Lairę i mężczyznę samych.
- Uczennica Hogwartu? Z jakiego domu? - zapytał. Laira dokładnie się mu przyjrzała. Miał brązowe włosy do ramion i delikatny zarost. Strój miał jak z innej epoki. Buty z ostrym czubkiem, brązowy surdut i czarne bufiaste spodnie nadawały mu niecodzienny wygląd.
- Kim pan jest? - zapytała marszcząc brwi.
- Jestem Richard. Richard Monroe. - odrzekł. Laira o mało nie zadławiła się śliną.
- Richard Monroe? To z pana umowy o dzieło dostałam piątą stronę - powiedziała. Oczy Richarda rozbłysły.
- Owszem. Ale skoro tu trafiłaś, pewnie skradziono Ci tę stronę. A szkoda - odchrząknął.
- Zaraz. Umowa o dzieło została stworzona w 1812 roku. Jak pan..? - zaczęła
- Na pewno nie jesteś krukonką. - zaśmiał się. Laira poczuła się urażona.
- Cóż, jestem przekonana, że pańska długowieczność nie ma źródła u kamienia filozoficznego, - zauważyła.
- Bingo. Widzisz mój wisior na szyi? Dzięki niemu żyję tak długo. A dlaczego moja umowa jest taka cenna?
Jeśli zna się schemat tworzy to zaklęcie. Bez piątej strony da radę się je rzucić, ale piąta je pieczętuje.- zakończył.
- Jak to zaklęcie działa? - zapytała.
- Jeśli ktoś pokonał kogoś o potężnej czarnomagicznej mocy, i ten ktoś zginął, osobie która go pokonała można wpoić przekonania pokonanego. Zmieni się w jego sobowtóra. Czyli - ten dobry zmieni się w drugiego złego. Kumasz? - Richard spojrzał na nią pytająco
- Tak. - odrzekła słabo.
- Wszystko gra? - zapytał Richard
- Nie zabili Go. On żyje. Harry Potter żyje i mają zamiar zrobić z niego drugiego Voldemorta -zakończyła dziewczyna.

                                                                 ***
Albus Potter siedział w swoim pokoju. Wpatrywał się w ścianę. Po chwili wyjął z szuflady mapę Huncwotów. Wraz z nią dostał wskazówki jak jej używać.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - mruknął. Po chwili obserwował jak małe kropki przesuwają się po planie. Coś go zaniepokoiło. Gdzie jest Laira? Pobiegł do Jamesa. Ten siedział na łóżku, i czytał jakiś list.
- James jest problem. Lairy nie ma na mapie, a to znaczy- zaczął.
- Że jest porwana. Dostałem list - zakończył James.


Oto dokończony rozdział.... ech dobra. Możecie mnie walić łopatą w głowę, kazać stadzie centaurów zatańczyć na mnie Gangam Style bym konała w męczarniach. Rozdział jubileuszowy bo 20 ^^ będzie z niespodzianką :3  
Rozdział pojawi się o 21:00 ( tak wiem, idealna pora na czytanie moich wypocin :P  )
A co do niespodzianki, pojawi się jutro ^^
Lady Dream 

                                 

Rozdział 18 - Testament


Lily Potter siedziała na kanapie w swoim domu. Oczy miała zapuchnięte od łez . Koło niej siedzieli jej bracia. Obojętnym wzrokiem wpatrywali się w ścinę. Ich tata nie żył. Chłopiec który przeżył zginął.
- Przepraszam, że wam nie powiedziałam - odezwała się Ginny Potter siedząca na przeciwko. James prychnął.
- Jak mogłaś nam nie powiedzieć. To nasz... to był nasz tata - odparł gorzko. W koncie pokoju stała Hermiona Weasley wraz z mężem. Ron mocno ją przytulał, a na twarzy miał ślady łez.
Każdemu z nich, w głowie utknęła jedna myśl. On nie żyje.
Po wydarzeniach z wesela, wszystkich gości odprawiono, i została tylko bliska rodzina.
- Będzie dobrze- pocieszała Laira James'a kiedy ten miał dowiedzieć się prawdy. Kiedy jego matka wszystko wyjaśniła, co chwila krztusząc się łzami, oraz kiedy Albus przytulał szlochającą Lily, James wyszedł na korytarz i napisał do Lairy krótki list w którym wszystko wyjaśnił. Członkowie rodziny reagowali różnie. Victoire wybiegła z domu, a Teddy pognał za swoją małżonką. Molly Weasley usiadła przy stole, i zaczęła niekontrolowanie płakać, zaś jej mąż po prostu stał, nie mogąc wykrztusić ani słowa.
- Co teraz będzie? - spytała Lily pociągając nosem.
- Na razie odczytamy testament. Znalazłam go w jego gabinecie. Może wiedział,że może.. - Ginny nie dokończyła, bo słowa ugrzęzły jej w gardle.
Po chwili do pokoju wszedł wysoki mężczyzna. W ręku trzymał duży worek.
- Nazywam się Hubert McTorter. Jestem notariuszem. Czy państwo są gotowi na przeczytanie testamentu? - spytał. Dzieci Ginny powoli skinęły głowami.
- Zacznijmy więc. Ostatnia Wola i Testament Harry'ego James'a Potter'a. - odchrząknął.
- Mojej  żonie Ginny Potter zapisuje dom w Doline Godryka. - pan McTorter wyjął ze skórzanego worka, akt własności i podał kobiecie.
-  Każde z moich dzieci dostanie 1/3 mego majątku. W tym :
- Mojej córce Lily Lunie Potter zapisuję moją Pelerynę Niewidkę. Mojemu synowi James Syriusz Potter ma otrzymać moją miotłę - Błyskawicę. Zaś Albus Severus Potter w spadku otrzymuje Mapę Huncwotów. - zakończył McTorter i każdemu podał zapisaną rzecz.
- Żegnam państwa- dodał i wyszedł.
Nikt nie odezwał się ani słowem.

                                                                   ***
Laira siedziała w dormitorium. Wciąż była w granatowej sukience. Nie miała siły się przebrać. Cała szkoła wiedziała już o tragedii Potterów. Dziewczyna była pewna, że lada moment rozpiszą się o tym w gazetach. Nie miała czasu na myślenie, ponieważ w okno dormitorium zapukała sowa. Laira wpuściła ją. Wzięła od niej list i zaczęła czytać.

   Witam witam. 
Jestem redaktorką w "Proroku Codziennym" i ubolewam nad stratą, jaką doświadczył pański ukochany - James Potter. Ja chcę jednak poznać pani pogląd na całą sprawę. Jak zareagował James? Był zdruzgotany? Zły? A wdowa po panu Potterze? Co zrobiła? Czy uważa pani to za morderstwo, czy myśli pani, że było to zaplanowane działanie? Liczę o prędką odpowiedź. Do mojego artykułu potrzebuję widoku tej sytuacji różnymi oczami.

                                                                                              Rita Skeeter




Laria podarła list. Jak ta modliszka mogła pisać coś takiego? Dziewczyna oparła głowę o szybę. Pojedyncze krople deszczu spływały po szybie. W rytm wybijany przez deszcz- dziewczyna usnęła.

                                                                          ***
Nicolas Contrite siedział w gabinecie. Czekał na jakiś znak od zleceniodawców. W końcu zdobył ostatnią stronę. Nim zdążył się nacieszyć zwycięstwem, pojawił się on. Powiedział, że jest sprzymierzeńcem, ale jak Contrite mógł mu tak po prostu zaufać? I ten plan. Czemu miał służyć? Po chwili z jego kominka wyfrunęła kartka papieru. Były na niej nabazgrane dwa słowa
" Już czas"

                                                                         ***
Nic nie widziała. W grocie było za ciemno. Laira Note próbowała coś powiedzieć, ale miała zakneblowane usta. Gdzie jest? Jakim cudem ktoś porwał ją z zamku. Po chwili usłyszała znajomy głos. Wzdrygnęła się.
- Witaj Lairo





Nowy rozdział :)  Mam nadzieję, że się spodoba. Ten jest krótszy, jak widzicie długości się wymieniają. Jak obiecałam, dzisiaj miały pojawić się dwa rozdziały. Pojawił się pierwszy, zaś drugi pojawi się koło 20:00
Pozdrawiam i liczę na komentarze :3
Lady Dream 

niedziela, 15 czerwca 2014

Przesunięcie


Hej!
Wiem, znowu zawaliłam. Ale wczoraj miałam imprezę, i się trochę przeciągnęła, więc nie miałam jak pisać. Zaś dzisiaj przyjeżdża mój brat który studiuje w Anglii i nie znajdę dobrej ilości czasu by napisać rozdział :(
Za tydzień mam zupełnie wolne i o b i e c u j e rozdział się pojawi. I to nie jeden ale dwa.
Nie myślcie sobie, że odpuszczam. Nigdy nie odpuszczę sobie tego bloga. Możecie być pewni.

Lady Dream

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 17 - Game Over



Ginny Weasley wpięła białą różę we włosy, szykując się  na wesele. Mimo wymuszonego uśmiechu, na sercu czuła okropny ciężar. Chociaż Kingsley robił co w jego mocy, by znaleźć Harry'ego nie przynosiło to rezultatów. Wyjrzała przez okno. Na zewnątrz stały jej dzieci. James i Albus wyglądali niezwykle wytwornie w szatach, zaś Lily promieniała w granatowej sukience. Nie powiedziała im co się stało z ich ojcem. Nie kiedy są takie szczęśliwe. Po chwili w drzwiach pojawiła się Laira.
- Wygląda pani ślicznie- powiedziała
- Dziękuję - odparła Ginny.
- Victoire kazała przekazać, że zaraz się zaczyna - dodała i wyszła.

                                                                   ***
Nicolas przeszukiwał wieżę Gryffindoru. Dostał cynk, że piąta strona jest gdzieś w tej wieży. Większość uczniów była na zajęciach, a reszta na weselu. Po chwili podszedł do szafki koło łóżka jednej z uczennicy. Otworzył ją i wyjął dziennik. Kiedy go otworzył ze środka wypadła kartka. Piąta strona. Contrite wziął ją do ręki i wybiegł. Wykonał zadanie. Szybko wrócił do swojego gabinetu. Nie zdążył wysłać listu o swoim sukcesie, kiedy usłyszał  za sobą głos.
- Wiem kim jesteś. Ale spokojnie, możemy sobie pomóc...

                                                                    ***
Laira nerwowo siedziała przy stoliku. Zabytkowy pałac w którym odbywał się ślub i wesele był ogromny, Ludzie szaleli na parkiecie, a Victoire tuliła się do Teddy'ego. Cała ceremonia trwała bardzo krótko. Dziewczyna miała zaraz wygłosić przemówienie. Po chwili muzyka ucichła, a jasne światło zostało skierowane na jej twarz. Laira wstała, uniosła kieliszek i kilka razy uderzyła w niego małą łyżeczką. Uderzyła trochę za mocno, bo ten pękł. Nastolatka nie traciła głowy i po prostu odłożyła pozostałość po nim na stół.
- Witam. Zostałam zaszczycona możliwością wygłoszenia przemówienia na tej uroczystości. - zaczęła.
- Na początku chciałam wygłosić typową gatkę- szmatkę, o tym historii naszej pary, ale właściwie po co o tym mówić? Najważniejsza nie jest ich historia ale to co ich połączyło. A połączyła ich miłość. I to właśnie o miłości mam zamiar mówić. Miłość nie jest tylko uczuciem. Jest jak osoba zrobiona z pocałunków, czułości, dobroci, troski, bezpieczeństwa i poświęcenia. Na darmo można szukać miłości. Kiedy nadejdzie odpowiednia chwila miłość sama przyjdzie. Jest jak cienkie szkoło. Jest piękna, ale krucha. Emocja nieodłączną od miłości jest strach. Strach , że pewnego dnia nasze szkoło roztrzaska się na milion kawałeczków. Ale to nie strach ma górować w miłości prawda? Istnieją różne rodzaje miłości. Miłość, dwojga zagubionych w świecie ludzi, ale również miłość matki do dzieci, miłość rodzeństwa, babci do wnuka, a nawet miłość dwóch kobiet, ale co z tego? Miłość to miłość, i jeśli jest prawdziwa i podarujemy ją komuś w darze, jest to najcenniejszy skarb. Skarb którym warto dzielić się z innymi. Miłość Victoire i Teddy'ego jest prawdziwa. I za tę miłość pragnę wznieść toast. Za Victoire i Teddy'ego! - zakończyła, podnosząc resztki kieliszka do góry. Tłum zgodnie wzniósł toast. Po chwili do dziewczyny podbiegła panna młoda
- Laira. To było piękne. Bardzo dziękuję Ci za tę wspaniałą mowę. - powiedziała i mocno ją przytuliła.


                                                                    ***
-Panie? - w zimnym pomieszczeniu rozległ się głos, który natychmiast odbił się echem od szarych cegieł.
- Podejdź. Masz zadanie. - odpowiedziała postać ubrana w szarą pelerynę.
- Co mam zrobić? - spytał sługa.
- Już czas. Zabić- rozkazała zakapturzona postać, po czym zaniosła się śmiechem. Kaptur spadł z jej twarzy. Smuga światła, padła na na jego bliznę.

                                                                     ***
James siedział znudzony przy stoliku. Ślubne klimaty nie były dla niego. Po chwili podeszła do niego Laira.
- Chodź tańczyć! - nakazała ciągnąc go za rękę. Dziewczyna i chłopak żywiołowo zaczęli tańczyć. Po chwili jednak wszystkie światła zgasły, Po chwili znowu się zapaliły. Na marmurowej ścianie był krwisto czerwony  napis. Ginny Potter zaczęła niekontrolowanie szlochać.

                         "Tik tak tik tak. Minął jego czas. Już więcej nie odezwie się, z czoła mu spłynęła krew"


Nowy rozdział. Wiem krótki - możecie mi dać w twarz, ale to jedyne co udało mi się napisać. Mam nadzieję, że Asia nie szykujesz mi tu tłumu z widłami :*
Za tydzień widzimy się znowu!
Lady Dream

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 16- Tik tak


Laira w pogodnym nastroju weszła do sali lekcyjnej. Za chwilę miała odbyć się lekcja mugoloznastwa z nowym profesorem. Zajęła miejsce w ławce koło swojej przyjaciółki Susan.
- Jak myślisz? To będzie ciekawa lekcja? - spytała czerwonowłosa Lairę.
- Mam nadzieję - odparła, ale nie miała możliwości długo się zastanawiać ponieważ do klasy wbiegł Teddyy, którego włosy miały wściekle różowy kolor, a za nim pędziła Victoire wrzeszcząc na całe gardło.
- NIE! NIE MOŻESZ PÓJŚĆ W TAKICH WŁOSACH DO ŚLUBU - wykrzyczała.
- Dlaczego? Będzie zabawnie- jęknął Teddy.
- Nie ma być zabawnie tylko uroczyście i pięknie- oznajmiła sztyletując go spojrzeniem.
- No dobra- westchnął i jego włosy przybrały brązowy kolor. Wtedy do klasy wszedł mężczyzna. Miał około trzydziestu lat, zaczesane blond włosy i wysportowaną sylwetkę.
- Dzień dobry- odchrząknął i stanął za katedrą. Obrzucił spojrzeniem Victoire i Teddy'ego. - Nie powinniście już usiąść? - spytał.
- My nie chodzimy na te zajęcia. - odparła Victoire.
- To idźcie na matematykę, biologię czy co tam macie- powiedział zdezorientowany. Narzeczeni wymienili spojrzenia po czym wyszli z klasy.
- Dzisiaj, zajmiemy się.. budową toalety - obwieścił wymyślając coś na poczekaniu. Laira westchnęła.
- Chyba nie trafiło nam się dobre zastępstwo - szepnęła do Susan.

                                                                 ***
James siedział w swoim dermitorium podrzucając poduszkę i łapiąc ją. W swojej głowie sporządzał listę.

                                          Lista potwierdzająca moją zarąbistość
1. Moja dziewczyn to Laira Note.
2. Jestem kapitanem drużyny Quidditcha.
3. Nie potrzeba więcej powodów. Jestem świetny

Tak, zdecydowanie jest wspaniały. Tyle nalatał się by zdobyć serce ślicznej gryfonki i w końcu zwycięstwo!
Nagle do pokoju wkroczył Albus.
- O co chodzi bracie? I skąd znałeś hasło?- spytał James
- Lily mi wygadała. Mam sprawę - odparł
- Słucham.. - odrzekł znużony gryfon.
- Zakochałem się- wyznał Al. James poderwał się z łóżka.
- Braciszku. Czas zacząć kurs podrywu - powiedział z szerokim uśmiechem.

                                                               ***
Victorie była podekscytowana. Nie mogła się doczekać kiedy otworzy oczy i ujrzy siebie w sukni ślubnej.
- Już? -spytała zniecierpliwiona.
- Tak. Otwórz oczy - poleciła Rose która pomagał kuzynce.
Blond włosa otworzyła oczy i zapiszczała z radości. Suknia której góra była ozdobiona malutkimi kryształkami, a dół był drapowany, idealnie komponowała się do krótkiego welonu, sięgającego za ramiona dziewczyny.
- Wyglądasz pięknie- powiedział rudowłosa.
- Tak się czuję. To będzie najlepszy dzień mojego życia! - westchnęła i obróciła się w koło.

                                                                ***
Nicolas siedział w swoim gabinecie. Czuł się zawstydzony. Jak mógł na swoją pierwszą lekcje, poruszyć temat budowy toalety?
Z  rozmyślania wyrwał go skrzek sowy.
Przeczytał szybko list i łzy napłynęły mu do oczu.
Dziecięcym pismem było tam nabazgrane :
" Gdzie jesteś tatusiu?"
Contrite schował list do biurka. " Muszę się spieszyć" - pomyślał

                                                             ***
Ginny Weasley siedziała na kanapie. Jej oczy były zapuchnięte od płaczu. W rękach trzymał kubek herbaty. Parzył jej dłonie, ale nie dbała o to. Jej mąż prawdopodobnie nie żył. I to się teraz liczyło. Po chwili, usłyszała dzwonek do drzwi. Podbiegła, a na wycieraczce leżał liścik. Rozwinęła go.
                                               "Mamy Go. Tik, tak mija jego czas"



Witajcie!
Wróciłam. Egzaminy wstępne za mną, został jeszcze dwa, ale nowy rozdział już za tydzień ^^
Przepraszam za długość, ale moja wena szwankuj :(
Następny powinien być dłuższy :)
Pozdrawiam!
Lady Dream
P.S. Jak myślicie jak przebiegnie wesele Vitoire i Teddy'ego? Spokojnie czy nie? Ankieta już dostępna!

Wszystkiego Najlepszego :3

Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Dziecka!
Nowy rozdział pojawi się około g. 18, a na razie łapcie życzenia :3

Jak wam mija ten dzień? Dostaliście coś ciekawego?
Pochwalcie się w komentarzach :)

Do zobaczenia koło 18!

Lady Dream