niedziela, 22 czerwca 2014
Rozdział 19 - Richard Monroe
Laira siedziała na zimnej podłodze. Kajdanki wpijały się w jej ręce, raniąc je. Oparła głowę o zimny kamień. Nie chciała odwracać się w stronę jej porywacza.
- Naprawdę się nie domyślałaś? - zapytał podchodząc i rozwiązując ścierką, kneblującą jej usta.
- Myślałam, że... - zaczęła ale nie dokończyła. Porywacz wyciągnął różdżkę.
- Niestety, jeśli uda Ci się uciec będziesz wiedziała kim jestem, a do tego nie można dopuścić. - uśmiechnął się.
- Ty parszywy tchórzu! - zawyła Laira. Porywacz uśmiechnął się.
- Ja po prostu spełniam swoje zadanie - odparł podrzucając różdżkę. Po chwili wycelował w Lairę i wyszeptał zaklęcie. Zaraz po tym nałożył na głowę kaptur swojej czarnej bluzy i wyszedł. W tym samym momencie do sali wprowadzono mężczyznę. Brutalnie popchnięto go na cegły naprzeciw bólu. Po chwili oprawcy wyszli zostawiając Lairę i mężczyznę samych.
- Uczennica Hogwartu? Z jakiego domu? - zapytał. Laira dokładnie się mu przyjrzała. Miał brązowe włosy do ramion i delikatny zarost. Strój miał jak z innej epoki. Buty z ostrym czubkiem, brązowy surdut i czarne bufiaste spodnie nadawały mu niecodzienny wygląd.
- Kim pan jest? - zapytała marszcząc brwi.
- Jestem Richard. Richard Monroe. - odrzekł. Laira o mało nie zadławiła się śliną.
- Richard Monroe? To z pana umowy o dzieło dostałam piątą stronę - powiedziała. Oczy Richarda rozbłysły.
- Owszem. Ale skoro tu trafiłaś, pewnie skradziono Ci tę stronę. A szkoda - odchrząknął.
- Zaraz. Umowa o dzieło została stworzona w 1812 roku. Jak pan..? - zaczęła
- Na pewno nie jesteś krukonką. - zaśmiał się. Laira poczuła się urażona.
- Cóż, jestem przekonana, że pańska długowieczność nie ma źródła u kamienia filozoficznego, - zauważyła.
- Bingo. Widzisz mój wisior na szyi? Dzięki niemu żyję tak długo. A dlaczego moja umowa jest taka cenna?
Jeśli zna się schemat tworzy to zaklęcie. Bez piątej strony da radę się je rzucić, ale piąta je pieczętuje.- zakończył.
- Jak to zaklęcie działa? - zapytała.
- Jeśli ktoś pokonał kogoś o potężnej czarnomagicznej mocy, i ten ktoś zginął, osobie która go pokonała można wpoić przekonania pokonanego. Zmieni się w jego sobowtóra. Czyli - ten dobry zmieni się w drugiego złego. Kumasz? - Richard spojrzał na nią pytająco
- Tak. - odrzekła słabo.
- Wszystko gra? - zapytał Richard
- Nie zabili Go. On żyje. Harry Potter żyje i mają zamiar zrobić z niego drugiego Voldemorta -zakończyła dziewczyna.
***
Albus Potter siedział w swoim pokoju. Wpatrywał się w ścianę. Po chwili wyjął z szuflady mapę Huncwotów. Wraz z nią dostał wskazówki jak jej używać.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - mruknął. Po chwili obserwował jak małe kropki przesuwają się po planie. Coś go zaniepokoiło. Gdzie jest Laira? Pobiegł do Jamesa. Ten siedział na łóżku, i czytał jakiś list.
- James jest problem. Lairy nie ma na mapie, a to znaczy- zaczął.
- Że jest porwana. Dostałem list - zakończył James.
Oto dokończony rozdział.... ech dobra. Możecie mnie walić łopatą w głowę, kazać stadzie centaurów zatańczyć na mnie Gangam Style bym konała w męczarniach. Rozdział jubileuszowy bo 20 ^^ będzie z niespodzianką :3
Rozdział pojawi się o 21:00 ( tak wiem, idealna pora na czytanie moich wypocin :P )
A co do niespodzianki, pojawi się jutro ^^
Lady Dream
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Sobowtóra - 'ó' ... trza poprawić . Poza tym rozdział spoko i pomysł fauny :D
OdpowiedzUsuń*fajny
UsuńMasz jeszcze szanse przeżyć...
UsuńChociaż bardzo nie podoba mi się pomysł na drugiego sobowtóra, ale life is brutal :)
Rozdział świetny, aż żal mi go było kończyć