Moi kochani
Za pewne zastanawiacie się, kiedy pojawi się ostatni rozdział. Brak weny? Nie. wręcz przeciwnie.
Szkoła? - również.
Ale najważniejszy powod:
Napisałam chyba z 3 wersję ostatniego rozdziału, i każda była gorsza od drugiej!
A ta historia musi mieć epickiego zakończenie. Żebym mogła być z czego dumna.
Kiedy tylko napiszę wersję, która sprosta moim wymogą, dodam ją, możecie być pewni.
A oto bonus:
Założyłam blog z recenzjami książek, na który serdecznie zapraszam ;)
http://szelest-kartek.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)
Lady Dream
środa, 1 października 2014
środa, 27 sierpnia 2014
Zapowiedź 25 rozdziału
Miłość,
Mrok,
Krew
Nadciągają czarne chmury.
Rytułał przemienienia Złotego Chłopca w Lorda Voldemorta, prawie dobiego końca.
Czy Contrite, w chwili zwątpienia postąpi słusznie?
Komu można ufac, skoro Laira okazała się zdrajcą?
Pozstali uczniowe - czy dołączą do James'a szybciej niż im się wydaje?
Kim jest Cień, który tak nękał Nicolasa?
Odpowiedzi na wszystkie pytań ukażą się w ostatnim rozdziale.
"Rytułał"
Śmierć zbieże swoje żniwa....
środa, 20 sierpnia 2014
Rozdział 24- Zdrada
Laira otworzyła oczy. Jej nadgarstki były związane. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Pod ścianą jak w rządku, siedzieli James, Albus, Rose,Lily, Scorpius, Victoire, Teddy i Hugo.
- Co się tu dzieje? -zapytała.
- Nie wiemy. Próbujemy to ustalić. - odrzekła Rose.
- Ostatnie co pamiętam to kolacja. - Laira przypomniała sobie Wielką Salą spowitą w zielonej mgle.
- I ta mgła- dodała Lily.
- Ustalmy fakt po kolei. Dzień minął wam zwyczajnie?- spytał całą gromadę James.
- Mój nie- odrzekła Laira.
- Opowiadaj - rozkazał Teddy.
- Nie sądze , żeby to był dobry pomysł, gadać o tym w tym momencie, ale w sumie informacje są ważne- stwierdziła.
Chłopak wyciągnął w jej kierunku mocno związane ręcę.
- Nigdzie się nie spieszymy - powiedział.
- No dobrze. Zaczęło się tak :
***
Laira radośnie zeszła na śniadanie. W powietrzu unosi się zapach jajecznicy i tostów z szynką i serem. Mimo wydarzeń z poprzedniego wieczora, i zniknięcia Marco, dziewczyna postanowiła nie zatruwać tym swojego życia. W głębi serca, jednak martwiła się co się z nim stało.
- Hej Lairo! - przywitała się z nią jej przyjaciółka Susan.
- Hej - odparła gryfonka.
- Nie nadążam za profesorem Contrite. Dzisiaj, kiedy rudowłosa Erin Cortez zadała mu pytanie, na temat zaklęć niewybaczalnych, zbladł i wyszedł bez słowa- opowiadała dziewczyna.
- Odkąd się pojawił coś mi tu nie gra.Dowiem się co - postanowiła Laira. Wzięła tosta i wyszła z Wielkej Sali.
W przerwie między szóstą a siódmą lekcją, Laira zapukała do gabinetu pana Contrite. Mężczyzny nie było w gabinecie.
"Idealnie" pomyślała i weszła do środka.
Dziwnie się czuła przeszkując biuro nauczyciela. Ale nie miala wyboru. Po kolei otwierała każdą szufladą i wertowała książki. Kiedy już miała się podda, spostrzegła małą skrytkę na dnie szuflady. Delikatnie podwarzyła ją, wyjętą z włosów i jej oczom ukazała się sterta listów. Dziewczyna szybko przeczytała parę pierwszych z nich. Każdy z nich przyprawiał ją o coraz większe zdumienie i dezorientacje.
"On jest mugolem.. jego żona i córka zostały porwane... pracuje dla nich... " - myśli przepływały jej przez głowę, jedna po drugiej. Dziewczyna usłyszała jakiś szelest. Schowała listy i wybiegła z gabinetu. Nie wiedziała jednak, że ktoś ją obserwuje...
Wieczorem udała się na kolacje. Na wszystkich lekcjach była bardzo rozkojarzona. Na szczęście nie miała dzisiaj OPCM. Dobrze wiedziała, że gdyby tylko zobaczyła profesora Contrite, wykrzyczałaby mu w twarz za kogo go ma.
Usiadła koło Rose. Po chwili świeczki zamigotały i zgasły. Salę owiała zielona mgła. Ostatnie co widzała, to stojącą w cieniu
***
- Nie mogę w to uwieżyć. Contrite? Nie wygląda na oszusta- stwierdziła Lily.
- Ale jest. To pewnie on stoi za tą mgłą. Ale kto stoi za tą grupą? - zastanawiała się Laira.
- Ja - usłyszeli głos. Do pomieszczenia wszedł ktoś kogo dobrze znali.
- Marco - szepnęła słabo Laira.
- Tak. To ja. Zdziwiona? - spytał uśmiechając się złośliwie.
- Ale jak? Czemu? - dziwiła się, a po jej oczy zalśniły od łez.
- Zacznę od początku. Kiedy dowiedziałem się kim był Voldemort byłem oczarowany. Był silny.. niesamowity i potężny. Ale ktoś w końcu mu przeszkodził. Kiedy tylko usłyszałem o zaklęciu Monroe'a, parałem się czarną magią. Po tym jak mnie wyrzucono spotkałem Ciebie, no i mi przeszło. Ale nie na długo. Pobyt w śmierdzących więzieniach i poprawczakach sprawił, że moja rządza odżyła. Odkryłem tę organizacje. Szybko zdobyłem do niej kolejnych ludzi. Aż w końcu, podczas jednej z akcji, udało mi się porwać, tego mordercę Pottera. Przemiana prawie się udała. Ale prawie robi wielką różnicę. Jutro przemiana się dokona.
- Kto za tym stoi - zapytał z kamienną twarzą Teddy.
- Mówiłem, że ja - odparł zdziwony chłopak.
- Nie. Kto tym kieruje. - zapytała ponownie Victoire.
- No dobrze powiem wam. A może On sam się wam przedstawi.
Do pomieszczenia wszedł Korneliusz Knot.
- To pan?! Jak pan może-wydarła się pierwsza Victoire.
Knot uciszył ją machnięciem różdżki.
- To nieistotne. - odrzekł
- Istotne. Voldemort był...- zaczął Scorpius
- Genialny. Niestety dostrzegłem to po tylu latach - przerwał mu Knot.
- Był też mordercą. Rozbijał rodziny, mordował kobiety dzieci.. wszystkich. Przysłowie "Iść po trupach do celu" potraktował zbyt poważnie- wykrzyczał James.
- Cóż, popełniał drobne błędy, ale to nie to powinno was teraz zajmować.Raczej to, że za niecałą godzinę zostaniecie zabici - Knot uśmiechnął się promiennie. Z twarzy uczniów odpłynęła krew.
- Dlaczeo? - spytała cicho Laira.
- Nie martw się Lairo. Ty nie - odpowiedział jej Marco.
- Jak to? - dziewczyna nic nie rozumiała.
- Kocham Cię. Jeśli wybierzesz moją stronę, będziesz służyć ze mną, przeżyjesz. - obiecywał Marco. Wyjął różdżkę i jedynm machnięciem rozwiązał dziewczynę.
- To jak?- spytał wyciągając do niej rękę.
- Lairo, nie rób tego- ostrzegł ją James.
Gryfonka spojrzała mu w oczy.
- Przykro mi - szepnęła i wzięła Marco za rękę.
- Dobrze. Pierwsze zadanie- zabij Pottera. Najstrszego- rozkazał Knot i wręczył jej różdżkę.
- Nie rób tego! Nie! - krzyki pozostałych osób poniosły się po lochu.
Laira wzięła głęboki oddech. Ścisnęła różdżkę i wyszeptała zaklęcie.
Zielony promień wbił się w pierś James'a
Nowy rozdział - po tym zostanie jeszcze jeden i epilog. A po epilogu będę miała dla was niespodziankę ;)
Lady Dream
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Zawieszenie
Niestety, tytuł postu jest prawdziwy. Na moim blogu następuje drugie zawieszenie. Na razie to nie ma sensu. Wiem, że nie pisałam na czas, ale to trudny proces, tym bardziej, że akcja się rozwinęła.
Ale zmartwiło mnie też to, że w niedzielę tydzień temu, i dwa tygodnie temu dawałam z siebie wszystko, a nikomu nie chciało się skomentować.
Dokończę tę historię ale nie teraz.
Do zobaczenia
Lady Dream
Ale zmartwiło mnie też to, że w niedzielę tydzień temu, i dwa tygodnie temu dawałam z siebie wszystko, a nikomu nie chciało się skomentować.
Dokończę tę historię ale nie teraz.
Do zobaczenia
Lady Dream
niedziela, 3 sierpnia 2014
Rozdział 23- Zniknięcie
Nicolas Contrite siedział na zakurzonym, stary i lekko trzeszczącym krześle. Że też "Cień" wybrał takie miejsce jak Wrzeszcząca Chata na spotkanie.
- A Ty znowu dumasz Contrite - usłyszał za sobą kpiący głos. Mężczyzna wstał i otrzepał szaty z kurzu.
- Daruj sobie. - mruknął cicho. W tym czasie Cień rozsiadł się na kanapie.
- Wiesz, ja kieruje tą całą akcją. Mam pod sobą ludzi. Dlaczego? - rzucił jakby od niechcenia Niegdyś Lord Voldemort był wspaniałą postacią. A potem... Harry Potter. Chłopiec który Przeżył. Jaka szkoda, że wkrótce On sam będzie kontynuował dzieło Voldemorta, nawet tego nie wiedząc. Nie ma to jak wyprać komuś mózg o poranku - dodał zadowolony z siebie.
- Już wiem co miał uczynić ten eliksir. Ta dziewczyna...- Nicolas zaczął ,lecz jego szef mu przerwał.
- Zwariowała. Rozdwojenie Jaźni. Proste ale tragiczne. Wiele osób z tym schorzeniem popełnia samobójstwo. Cóż, niedługo Monroe zostanie wdowcem.
Nicolas był wstrząsnięty.
- Czyli tak chciałeś się go pozbyć? Chciałaś by jego dusza powoli się wyniszczała kiedy będzie patrzył na obłęd ukochanej?- spytał Contrite.
- Dokładnie-odrzekł Cień. - Muszę lecieć. Ktoś mi przypilnować, żeby twoja rodzina nie uciekła- dodał i wyszedł.
***
W Howardzie nic nie miało się dobrze. Zbliżające się egzaminy, wysłanie Anastazji na leczenie do Munga, oraz niewiedza w związku z Potterem. Rodzina Potterów trzymała się razem. Na korytarzach można było spotkać James'a, Al'a i Lily osobno. Wszędzie chodzili razem. Dodatkowo asystowali im Weasley'owie, Laira, Dennis oraz Scorpius.
- Czy wszystko w porządku? - to pytanie Potterowie słyszeli codziennie.
Ale nie sprawiało, że czuli się lepiej.
Parę dni po zabraniu Anastazji do Munga, Richard zaszył się w sobie. Nie wychodził z małego gabinetu, który przydzieliła mu dyrektorka. Nie pojawiał się na posiłkach, i z nikim nie rozmawiał. Więc kiedy Laira dostała wezwanie do gabinetu pomyślała, że chodzi o Richarda, i oto by ktoś z nim spróbowała porozmawiać.
Dziewczyna jednak się myliła.
***
Marco miał dośc siedzenia bezczynnie. Nie wiedział co się dzieje. A tego nie lubił.
Podszedł powoli do swojego łóżka, pochylił się i wyciągnął z pod niego małą skrzyneczke. Otworzył ja, i wyjął mały eliksir.
- To do dzieła - powiedział sam do siebie, po czym jednym łykiem wypił zawartość.
***
- Siądz Lairo- usłyszała dziewczyna od pani profesor po przyjściu. Dziewczyna usiadła.
- Nie będę owijać w bawłełne. - powiedział, po czym westchnęła i dodała:
- Marco uciekł
czwartek, 31 lipca 2014
Rozdział 22 - Anastazja
Jej włosy opadały na poduszki, a jej nienaturalnie blada twarz mocno kontarastowała z czernią jej loków. Klataka piersiowa Anastazji nierówno podnosiła się i opadała. Jej twarz miała przerożony wyraz. Richard nie wyglądał lepiej. Jego oczy byly podgrążone. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Czuwał przy żonie od dwóch dni nic nie jedząc. Mimo troski, w jego oczach było widać również miłość i niedowiarę. Kiedy podczas uczy podbiegł do Anastazji, powoli wziął ją za rękę. Na początku chciał ją cofnąc, jakby bał się, że dziewczyna nie jest prawdziwa. Że Anastazja jest tylko pięknym snem, który zaraz przeminie.
- Richard- dziewczyna mruknęła przez sen. Mężczyzna zerwał się jak oparzony i zaczął wołać panią Pomfrey.
- Co się dzieje? - zapytała otwierając szeroko oczy.
- Ona coś powiedziała - odparł zdenerwowany.
- To nic takiego. Ona się budzi - uspokoiła go. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy. Po chwili nerwowo rozglądnęła się po pomieszczeniu.
- Anastazjo? - Richard spojrzał w oczy dziewczynie.
- Richard. - ujęła jego rękę w drobne dłonie.
- Co się stało? Ja widziałem jak umierasz. - mężczyzna starał się opanować łzy. Wydawło mu się, że zaledwie wczoraj widział jak ucieka z niej życie.
- Medaliony. Mają silniejszą moc niż się wydaję.- wyszeptała słabo. Richard przyglądał się jej z niedowierzeniem.
- Jak to?- zapytał.
- Kiedy się ocknęłam Ciebie nie było, a ja leżałam na podłodze. Żyłam, ale kula, boleśnie mnie uwierała. Wstałam i i podeszłam do stołu w suterenie. Wyciągnęłam kombinerki i po prostu ją wyciągnęłam. Potem Cię szukałam. Długo - opowiadał. Mężczyzna przetwarzał jej słowa.
- Ale.. był pogrzeb. - powiedział cicho roztrzęsiony. Dziewczyna wolno pokiwała głową.
- Nie odnaleźli mojego ciała więc zamiast nie do grobu dali kukłę.- wyjaśniła.
- Dlatego miałaś, a raczej lalka miała twarz osłoniętą czarnym welonem. Żebym się nie domyślił. Ale czemu? - mężczyzna nie mógł pojąć okrucieństwa rodziny Anastazji.
- Nie chcieli Cię załamywać. Pewnie sądzili, że popadniesz w depresję. Zabijesz się- odrzekła słabo.
- Miałem dypresję. Ale teraz jesteś tutaj ze mną. I to się liczy - nachylił się i złożył czuły pocałunek na jej ustach.
***
Nicolas Contrite siedzał przy swoim biurku. Zegar wybijał północ. Za chwilę miał się zjawić. Nicolas wzdrygnął się na samą myśl o spotkaniu. Jakby ktoś wziął wszystkie złe cechy ludzkie i uformował je w masę. Masę która potem stała się koszmarem Nicolas'a. Mężczyzna w myślach nazywał go Cieniem. Bo był jak cień. Czaił się w mroku i czekał by uderzyć w człowieka, przypominając mu o wszystkich potworach krążących w jego myślach. Był mistrzem manipulacji. Z pozoru był niewinny. Nie skrzywdziłby muchy. Ale pozory mylą.
- Nad czym tak rozmyślasz Contrite? -usłyszał kpiący głos za sobą. Mężczyzna nerwowo wstał z krzesła i odwrócił się do Niego.
- Nie powinno Cię to interesować - warknął.
- Ojeju ktoś tu się zdenerwować? Lepiej uważaj , żebym to ja nie wpadł w szał-Cień uśmiechnnął się.
- Czego chcesz? - zapytał śliąc się na spokój. Cień uśmiechnął się. Po chwili wyjął z kieszeni małą buteleczkę.
- Omiawialiśmy to. On musi zniknąć - rzucił mu buteleczkę.
- Rozumiem. Ale nie zrobię tego. Domyślam się co jest w tej buteleczce- Contrite zmarszczył brwi. Cień podszedł bardzo blisko niego.
- Nie chcesz ratować swej małej córeczki? Nie masz pojęcia jaka moc drzemie w tym płynie. I nie to nie trucizna. To coś gorszego. Masz to - Cień zaczął mu szeptać na ucho. Mężczyzna schowal buteleczkę do kieszeni.
- W czym ma to pomóc myślałem , że- zaczął.
-Do myślenia jestem ja. Myślałem, że już to wiesz- warknął Cień.
- Mówiłeś, że to coś gorszego niż trucizna. Co może być gorszego od śmierci? - zapytał Nicolas. Cień nachylił do niego, a jego oczy zalśniły złowrogo.
- Spróbu nie wypełnić moich poleceń to się dowiesz- wyszeptał jadowicie. Nicolas odwrócił wzrok. Kiedy znowu spojrzał, Cień zniknął.
***
Nastał ranek. Wydarzenia z wczorajszego wieczora poszły niemal w zapomnienie. Większość uczniów starało się cieszyć ostatnimi chwilami wolnośc przed nauką do egzaminów.
Richard siedzaił przy ukochanej i poił ją wodą. Dziewczyna uśmiechała się z wdzięcznością. Laira stała koło nich z Jamesem.
- Przynieść wam coś do jedzenia? - zapytała dziewczyna.
- Zjadłabym kanapkę- przyznała Anastazja.
- Ja skoczę- powiedział James. Pocałował Lairę i wyszedł.
- A właśnie. Lairo - powiedziałabyś Hagridowi , że nie przyjdę wieczorem? Obiecałem mu pomóc, ale chcę jeszcze być przy Anastazji- zwrócił się do gryfonki.
- Jasne. - odparła, i już miała wyjść kiedy Anastazja nagle się zerwał.
- Obietnica - wyszeptała i zamrugała kilka razy jakby sobie coś przypomniała. Uśmiechnęła się, do Richarda, ale po chwili zerwała z jego szy medelion. Mężczyzna spojrzał na nią. W błękitnych oczach Anastazji, w tych samych oczach które patrzyły na niego kiedyś z miłością, dostrzegł triumf i nienawiść. Po chwili złapał się za gardło. Jego ciało zaczęło się starzeć. Laira podbiegła do dziewczyny i wyrwała jej z rąk medalion i założyła na szyję Richarda. Anastazja zaczęła się miotać, ale po chwili się uspokoiła.
- Mój Boże Richarda co Ci się stało? - zawołała przerażona. Mężczyzna i Laira spojrzeli na nią zaskoczeni. W tym czasie wszedł James. W ręku miał talerz z kanapkami. Widzą miny zgromadzonych zbladł.
-Coś mnie ominęło?
***
Parę godzin później James i Laira czekali razem z Richardem na werdygt. Anastazja stwierdziła, że nia pamięta, swojej próby zamordowana męża. Z munga został sprowadzony psychiatra.
- Dopiero co ją odzyskałem a teraz- mruknął załamany mężczyzna.
Gryfoni nie mieli szans odpowiedzieć, ponieważ z sali wyszedł psychiatra. Jego wyraz twarzy nie wróżył dobrych wieści. Zaczął monolog. Do uszu Richarda dotarło jednak tylko jedno zdanie.
- Dziewczyna cierpi na rozdwojenie jaźni.
Po długim czasie czekania jakie wam zafundowałam, nowy rozdział jest opublikowany. Weszłam dzisiaj na bloga i poczułam jak moje serce drętwieje. Straciłam obserwatora. Nie patrzyłam kim był, więc nie wiem kto mnie opuścił. Chcę go teraz pozdrowić.
Pozdrawiam!
Wiem, że po takim czasie, można się zdenerwować i nie mam tego za złe. Też bym się wkurzyła. Jednak istnieją jednak blogi, które dodają posty raz na miesiąc i to krótsze od moich. Dziękuję moim pozostałym obserwatorą, za to, że ze mną są mimo mojego braku weny. Mam nadzieję, mój obserewatorku , że do mnie wrócisz.
Od dzisiaj obiecuję wam dodawać rozdziały co niedzielę. Nawet jeśli nie będzie mi się chciało. Nawet jeśli wena będzie zdychała gdzieś w odmętach mojej wyobraźni. Nawet kiedy będę chora i będą kosmiczne upały. Będę dodawała rozdział!
Ale się rozpisałam o.O
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłych wakacji.
P.S. Zapomniałabym! Komnetujcie! Chcę wiedzieć, co sądzicie o obrocie spraw ;)
Lady Dream
niedziela, 20 lipca 2014
13 powodów :/
Moi kochani - nie to znowu nie rozdział :(
Przedstawiam wam 13 powodów dla których się nie pojawi :
1. Panujący UKROP
2. Ból brzucha
3. Brak weny
4. Brak weny
5. Wspomniałam o braku weny?
6. Powrót do domu po całym dniu.
7. Brak weny
8. Brak weny
9. Brak weny
10. Patrz wyżej
11. Patrz punkt 10
12. A weny ciągle braaaak
13. Patrz punkty : 1,2,3,4,5,6,7,8,9,10,11,12
BARDZO WAS PRZEPRASZAM
Nie dam rady napisać nic, co by mnie usatysfakcjonowało :(
Lady Dream
Przedstawiam wam 13 powodów dla których się nie pojawi :
1. Panujący UKROP
2. Ból brzucha
3. Brak weny
4. Brak weny
5. Wspomniałam o braku weny?
6. Powrót do domu po całym dniu.
7. Brak weny
8. Brak weny
9. Brak weny
10. Patrz wyżej
11. Patrz punkt 10
12. A weny ciągle braaaak
13. Patrz punkty : 1,2,3,4,5,6,7,8,9,10,11,12
BARDZO WAS PRZEPRASZAM
Nie dam rady napisać nic, co by mnie usatysfakcjonowało :(
Lady Dream
niedziela, 13 lipca 2014
Rozdział 21 - Coraz więcej pytań
Laira siedziała w gabinecie pani dyrektor. Razem z Richardem wyjaśnili całą sytuację.
- Czyli twierdzisz, że mój tata jest drugim Voldemortem? - spytał James.
- Nie. Czar nie został rzucony. Może nie wiem.. nie zostały spełnione jakieś warunki? - zaproponowała
Wszyscy w skupieniu spojrzeli na Richarda.
- Co tak wszyscy się na mnie gapią? Nie mam pojęcia co jest nie tak! - obruszył się.
- Słuchajcie. Mamy położenie bazy tej organizacji. Myślę, że powinnyśmy przeprowadzić plan dywersji i odbicia Pottera! - Kingsley uderzył pięścią w stół.
- Pomyślimy nad tym. Nie można być pewnym, że nam się uda. A jeśli to nie była ich baza, tylko lochy? A nie zastanawialiście się jakim cudem tak prostu ja i Laira zostaliśmy odbici? Nikogo nie spotkaliśmy. - rzucił Monroe.
- On ma racje- przyznała pani dyrektor.
- Proponuję zakończyć naradę. Na razie nic nie zrobimy - zaproponował Kingsley.
- To ja spadam - powiedział Richard.
- Obawiam się, że nie. Musi pan tu zostać. Tylko trzeba dokonać pewnej metamorfozy, by nie wyglądał pan jak z tysiąc osiemset któregoś - odparła rzeczowym tonem dyrektor.
Laira i James spojrzeli po sobie.
- Victoire może Ci pomóc
***
Godzinę później zobaczyli zupełnie innego Richarda. Miał na sobie niebieską koszulę i ciemne jeansy. Długie włosy, były dobrze przystrzyżone. Na nogach miał czarne adidasy.
- Fiu fiu. Musisz uważać na niektóre dziewczyny z siódmego roku. Nie odpędzisz się koleś- powiedział Victoire kiedy spojrzała na dzieło końcowe. Laira musiała przyznać, że Victorie po mistrzowsku obcięła mu włosy i dobrała strój.
- No no Richard. Wyglądasz cholernie świetnie- wtórowała Victoire Laira. Richard spojrzał na nie zdumiony. Dziewczyny parsknęły śmiechem.
Do sali ktoś zapukał.
- Proszę - zawołała Laira. Do sali wszedł Hagrid.
- Witojcie. Słyszałem, że jest tu taki jeden Monroe. I.. no cholibka zapomniałem. - urwał. - A już wiem! Czy Ty. no Monroe, nie chciałbyś mi pomóc przy lekcjach? Potrzebuję kogoś do pomocy ze Sklątkami- zapytał. Richard spojrzał na niego zadumany.
- W porządku mogę pomóc - powiedział. Hagrid podszedł do niego i go uściskał.
- Dziękuję ! Normalnie to bym som poradził sobie z tymi sklątkami, ale cholibka, Harry w niebezpieczeństwie, nie wiadomo czy jeszcze żyje chłopina- chlipnął - znałem go jako takiego małego berbecia i widziałem jak rośnie. Już raz musiałem patrzeć jak umiera. Nie umarł wtedy, no ale - olbrzym wybuchnął płaczem. Laira i Victoire podeszły do niego i mocno go uściskały. Richard podał wielki ręcznik Hagridowi. Olbrzym wziął ręcznik i głośno się w niego wydmuchał.
- Dziękuje wam - powiedział po czym rozpłakał się na nowo.
***
Czarnowłosa dziewczyna szła po błoniach Hogwartu w stronę zamku. Był już wieczór i wszyscy byli na uczcie. Dookoła rozsiana była mgła. Dziewczyna powoli wlokła się do wielkich wrót. Trzymała się za krwawiący bok. Jej niebieska suknia była poszarzała od brudu, i mokra od krwi. Jej bose stopy zapadały się w mokrą trawę. W końcu dotarła do wejścia. Z trudem otworzyła ciężkie drzwi. Doszła do Wielkiej Sali. Weszła do środka. Gwar natychmiast ucichł, a spojrzeń wszystkich zostały skierowane w jej stronę. Powoli doszła do stołu nauczycielskiego. Potem padła na posadzkę. Ciszę przerwał krzyk Richarda. Zerwał się ze swojego miejsca koło Hagrida i podbiegł do dziewczyny. Słychać było tylko jego głos.
- Anastazjo
Rozdział krótki, wena ( a raczej jej brak) mnie dobija, ale mam nadzieję, że nie jest tak źle jak mi się wydaje ^_^
Lady Dream
sobota, 12 lipca 2014
Miniaturka I - Na setny rzut oka cz.I
Rudowłosa kobieta, rytmicznym krokiem przemierzał Londyńskie ulice. Wdychała aromatyczny zapach kawy i ciast pochodzący z małych cukierni. Jej jasno-niebieska sukienka lekko powiewała na wietrze. W jej niebieskich oczach błyszczały iskierki radości. Jak cudownie było wreszcie tutaj być! Kobieta zaledwie dzień wcześniej wróciła ze swojej podróży po azjatyckich krajach. Jej brązowe sandały stukały po brukowanym podłożu.
W pewnym momencie skręciła w jedną z mniejszych uliczek. Była wąska, a światło słoneczne, z niepowodzeniem starało się rozświetlić ten zakamarek. Niezrażona kobieta szła dalej. Jej rude włosy zdawały się lśnić w ciemnościach. Wciągnęła nosem powietrze i skrzywiła się. To nie był ten sam zapach świeżych ciast. Powietrze było zatęchłe i bez problemy można było w nim wyczuć zapach papierosów i alkoholu. Rudowłosa nie poddała się. Uwielbiała odkrywać nowe miejsca, a w tym nigdy nie była. Po paru minutach natrafiła na ślepy zaułek. Zdenerwowana uderzyła płaską dłonią w ścianę, jakby miała nadzieję, że ta ustąpi. Odwróciła się na pięcie ale potem stała jak wryta. Drogę zagrodzili jej trzej mężczyźni.
Pierwszy miał najwyżej dwadzieścia parę lat. Tłuste blond włosy miał spięte w kucyka. Miał na sobie workowate ubrania, a z kieszeni wystawała mu paczka Malboro.
Drugi był starszy, prawdopodobnie dobiegał do czterdziestki. Czuć było od niego typowy smrodek. Jego koszulka była poplamiona tłuszczem z frytek.
Ostatni miał kręcone czarne włosy. Wyglądał jak rozpuszczony chłopczyk z dobrego domu, który potrafi pobić, jeśli dostanie za mało pieniędzy. Mimo takiego wyglądu, kiedy uśmiechnął się złowieszczo kobieta mogła zobaczyć żółte zęby. Był może parę lat od niej młodszy.
- Gdzieś się wybierasz? - spytał blondyn zapalając papierosa. Kobieta spojrzała na niego z odrazą.
- Ja wybieram się do domu, a Ty chyba po raka płuc - odparła wyniośle. Najstarszy mężczyzna roześmiał się gardłowo.
- Słuchaj mała. Dasz nam całą kasę i puścimy Cię wolno - warknął. Rudowłosa spojrzała na niego z politowaniem.
- Po co? Żebyście kupili kolejne butelki piwa i wrzeszczeli pijani po nocach? Dzięki ale nie - kobieta starała się ich wyminąć. "Chłopczyk z bogatego domku" chwycił ją za nadgarstki. Rudowłosa starała się wyrwać, ale ten trzymał się mocno. Nachylił się i zaczął szeptać jej do ucha. Kobieta poczuła zapach alkoholu i dymu.
- Może byłabyś trochę milsza - powiedział.
- Puść mnie! - warknęła i próbując się wyrwać. Blondyn próbował wyrwać jej torebkę. Chciała krzyczeć, ale czarnowłosy jej to uniemożliwiał.
- Puśćcie ją ! - usłyszeli głos. Do akcji wkroczył młody mężczyzna. Miał krótkie, spłowiałe blond włosy. Ubrany był w doskonale skrojoną niebieską marynarkę. Kobiecie skojarzył się z James'em Bondem.
- Odwal się - warknął blondyn. Mężczyzna podbiegł i przyłożył mu w twarz. Kobieta skorzystała z okazji i kopnęła czarnowłosego. Ten zwinął się z bólu, ale wyrwał jej torebkę. Wszyscy trzej uciekli w popłochu.
- Nic Ci nie jest? - spytał "bohater" kobiety.
- Nie. - odparła
- Wzięli Ci torebkę. Nie martw się. Zaprowadzę Cię do urzędu, żebyś mogła zgłosić kradzież dowodu. - powiedział. W jego brązowych oczach kryła się troska.
- Nic się nie stało. Miałam w torebce tylko jakieś siedemdziesiąt centów i chusteczki. Kiedy idę na spacer, zostawiam w mieszkaniu portfel i dokumenty, dokładnie schowane - uśmiechnęła się.
- Wobec tego pozwól mi odkupić torebkę - zaproponował mężczyzna.
- To była podróbka kupiona w jakimś sklepie. Nie kosztowała dużo, więc nie ma po co robić zachodu. A tak w ogóle kim pan jest i od kiedy przeszliśmy na Ty? - spytała odrzucając rude loki.
- Oczywiście, nie przedstawiłem się. Jestem Nicolas Contrite - powiedział.
- Miło mi poznać. Miranda Bacrely - odparła.
- Wobec tego Mirando, pozwól , że odprowadzę Cię do domu. - Nicolas skłonił się.
- Mam pokazać obcemu mężczyźnie gdzie mieszkam, choć spotkałam go w ciemnym zaułku? - kobieta zmarszczyła brwi. Starała się zachować powagę, chociaż śmiech sam podnosił kąciku jej różowych ust.
- Przypominam, że ów mężczyzna uratował Cię, przed bandą zbirów - bronił się Contrite również powstrzymując wybuch śmiechu.
- No dobrze, pozwolę się odprowadzić Nicolasie - odparła udając, patrząc na niego wyniośle. Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
Po drodze długo ze sobą rozmawiali. Nicolas wyznał jej swoje bogate pochodzenie. Jego ojciec był właścicielem wielu firm, mających wysokie miejsce na rynku od wielu lat. Miranda zaś zwierzała się, że mimo wyglądu marzycielki, twardo idzie po wyznaczony cel, nawet jeśli czasem buja w obłokach.
- Inspiracje czerpie ze snów. Wtedy powstają moje najlepsze obrazy - opowiadała, z czego czerpie inspiracje, do swoich obrazów. Skończyła studia plastyczne na jednej z nowojorskich akademii. Nicolas skończył zaś architekturę. W końcu doszli do kamienicy w której mieszkała kobieta.
- Wiesz co? Na pierwszy rzut oka wydajesz się rozmarzoną kobietą która nie chce dorosnąć. Ale jak widać pod tymi pozorami kryje się cenny skarb - powiedział do niej Nicolas.
- Serio? A Ty, który wydajesz się być rozpuszczonym synalkiem tatusia, jesteś fajnym facetem - odparła.
Nicolas zmarszczył brwi.
- Wydaje się być rozpuszczony?
Miranda uśmiechnęła się tajemniczo.
- Do zobaczenia - pożegnała się i weszła do kamienicy.
***
Mieszkanie Mirandy znajdowało się na samej górze kamienicy. Często lubiła wychodzić wieczorem na taras, z kubkiem herbaty i książką, czytając w rytm miejskich odgłosów. Kobieta otworzyła drzwi kluczem. Weszła do mieszkania. Było urządzone dość skromnie. Mała kuchnia, łazienka, salon i dwa pokoje tworzyły jej małe królestwo. Poszła do swojego pokoju. Zrzuciła z siebie sukienkę. Na nogi wciągnęła stare jeansy, pokryte zeschniętą farbą. Ubrała do nich białą koszulkę. Rude włosy związała w kok. Pobiegła do drugiego pokoju. Stało w nim mnóstwo sztalug. W kącie kobieta umieściła gotowe obrazy. Już miała zabrać się do malowania, kiedy na jej komórkę przyszła wiadomość:
Witam. Chciałbym zamówić obraz, przedstawiający bukiet róż. Słono za niego zapłacę.
Jeśli pani się zgadza, prześlę pani inne informacje.
Pozdrawiam
Colin Nitrate
Miranda kilka razy przeczytała wiadomość. Co jej szkodzi? Aukcje jej obrazów nie szły ostatnio wspaniale, a trochę grosza się przyda.
Szybko odpisała, i po chwili uzyskała informacje :
Kolor róż - pudrowy odcień różowego
Tło do róż - jasny błękit
Bardzo bym prosił, by dostarczyła pani obraz osobiście na podany adres " Milton Lord 33", ubrana w elegancką kreację.
Miranda zdziwiła się, ale czasem zdarzało jej się dostarczać obrazy osobiście. Szybko wzięła się do malowania.
Pierwsza część miniaturki ^^ Druga pojawi się... em ciężko stwierdzić, ale niebawem :3
piątek, 11 lipca 2014
WYJAŚNIENIA!!
HOME SWEET HOME!!
Przed chwilką wróciłam od babci. Jak CUDOWNIE jest być w domu!
Rozdział nie został dodany tego właśnie powodu = BRAK INTERNETÓW U BABCI :(
Próbowałam coś nagryzmolić, ale blogger się wyłączał albo wieszał, kiedy były internety >.<
Wróciłam i od razu wzięłam się do pisania. Nowy rozdział standardowo w niedzielę, ale jutro ( lub dzisiaj jeśli się wyrobię :3 ) ukaże się pierwsza miniaturka - "Na setny rzut oka"
Pozdrawiam!
P.S. - Wiadomość od mojego brata :P :
"Lubię placki!"
Lady Dream
niedziela, 29 czerwca 2014
Rozdział 20 - Przeszłość, a przyszłość.
Podkład Muzyczny!!
Richard Monroe siedział przygarbiony przy ścianie lochu. Laira usadowiła się obok niego. Jej ręce nadal były uciśnione kajdankami.Streściła mu najważniejsze wydarzenia świata czarów z ostatnich trzydziestu lat.
- Czemu nic o tym nie wiesz? - spytała.
- Długa historia- odparł.
- Mamy czas- powiedziała podnosząc do góry ręce w kajdankach.
-No dobrze. Zaraz opowiem Ci całą historię. Po wynalezieniu zaklęcia, moje życie wróciło do normy. Umowę schowałem, do szuflady i wyjechałem do Francji. A tam! Spotkałem dziewczynę. Miała czarne loki i niebieskie oczy. Wprowadziła mnie w świat arystokracji. Obracałem się w świetnym towarzystwie. Ona, w sensie ta dziewczyna miała na imię Anastazja. Zaręczyliśmy się i niedługo potem wzięliśmy ślub. Oczywiście już wcześniej odkryliśmy, że oboje jesteśmy czarodziejami. To ona sporządziła mój medalion. Miała taki sam. Wyobraź sobie! Całe życie z ukochaną osobą! Niestety.. niedługo wybuchała jakaś walka. Nasza posiadłość została najechana. A ona... została zamordowana. - głos mu się zatrząsł. - Chwilę wcześniej siedzieliśmy razem w ogrodzie, starając się patrzeć w przyszłość. A w drugiej... byłem bezsilny. Powalony i otumaniony patrzyłem jak Anastazja rzuca się przede mnie by uchronić mnie przed kulą. Jej piękna niebieska suknia pokrywa się krwią. Obrobili cały dom. Mnie skatowali. Pewnie sądzili, że nie żyje. Ale żyłem. Z trudem doczołgałem się do jej ciała, i błagałem w myślach, by do mnie wróciła. Ściskałem jej dłoń, w nadziei, że tchnę w nią z powrotem życie. - po policzkach Lairy spływały już łzy.
- Znaleźli mnie krewni, którzy chcieli nam zrobić niespodziankę. Myśleli, że nie żyję. Ledwo mogłem coś powiedzieć, bo krew zalewała mi usta - kontynuował. - Na szczęście sprawdzili czy oddycham. Wzięli mnie do szpitala. Potem tułałem się po świecie. Po paru latach zdecydowałem się, i jako królik doświadczalny brałem udział przy testach zaklęcia hibernującego. Udało im się. Ci tutaj, wybudzili mnie dopiero parę dni temu. - zakończył.
- Ja.. -zaczęła
- Nie potrzebuję współczucia. Współczucie jest po prostu metaforom do " nie wiem co powiedzieć, więc będę współczuć i mówić, że jest mi przykro". Ja potrzebuję, żeby ktoś dał mi kopa w nie powiem co i kazał się pozbierać i ruszyć dalej. Bo widzisz... nie można patrzeć z nadzieją w przyszłość, jeśli nie zostawi się przeszłości w spokoju - przerwał jej. Laira pokiwała głową ze zrozumieniem. Po chwili rozległ się huk. Richard i Laira momentalnie się poderwali.
Po chwili usłyszeli krzyk
- Odsunąć się od krat! - Lairze zdawało się, że zna ten głos. W następnej chwili rozległ się wybuch. Do celi wkroczył Ron Weasley wraz z Kingsley'em.
- Tu jesteś! A kim jest ten facet? - powiedział do Lairy Ron,po czym łypnął groźnie na Monroea.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia! - odezwał się basem Kingsley.
Zaklęciem uwolnił ich z kajdanek.
Biegli w szaleńczym tempie. Mijali kolejne korytarze. Co dziwne nikt nie zwracał na nich uwagi.
" Jakby się spodziewali, że nas odbiją" - myślała Laira. Kiedy wydostali się na wolność, dziewczyna przystanęła. Coś wypadło jej z kieszeni. Na trawniku leżała mała karteczka. Laira rozłożyła ją.
Mylisz się. Zaklęcie nie zostało rzucone.
Nowy rozdział! Może nieco dołujący i ten podkład, ale mi się podoba ^^ Ach ten samozachwyt :3
Właściwie nie mam co wam pisać, więc nie będę bredzić o niczym.
Lady Dream
niedziela, 22 czerwca 2014
Rozdział 19 - Richard Monroe
Laira siedziała na zimnej podłodze. Kajdanki wpijały się w jej ręce, raniąc je. Oparła głowę o zimny kamień. Nie chciała odwracać się w stronę jej porywacza.
- Naprawdę się nie domyślałaś? - zapytał podchodząc i rozwiązując ścierką, kneblującą jej usta.
- Myślałam, że... - zaczęła ale nie dokończyła. Porywacz wyciągnął różdżkę.
- Niestety, jeśli uda Ci się uciec będziesz wiedziała kim jestem, a do tego nie można dopuścić. - uśmiechnął się.
- Ty parszywy tchórzu! - zawyła Laira. Porywacz uśmiechnął się.
- Ja po prostu spełniam swoje zadanie - odparł podrzucając różdżkę. Po chwili wycelował w Lairę i wyszeptał zaklęcie. Zaraz po tym nałożył na głowę kaptur swojej czarnej bluzy i wyszedł. W tym samym momencie do sali wprowadzono mężczyznę. Brutalnie popchnięto go na cegły naprzeciw bólu. Po chwili oprawcy wyszli zostawiając Lairę i mężczyznę samych.
- Uczennica Hogwartu? Z jakiego domu? - zapytał. Laira dokładnie się mu przyjrzała. Miał brązowe włosy do ramion i delikatny zarost. Strój miał jak z innej epoki. Buty z ostrym czubkiem, brązowy surdut i czarne bufiaste spodnie nadawały mu niecodzienny wygląd.
- Kim pan jest? - zapytała marszcząc brwi.
- Jestem Richard. Richard Monroe. - odrzekł. Laira o mało nie zadławiła się śliną.
- Richard Monroe? To z pana umowy o dzieło dostałam piątą stronę - powiedziała. Oczy Richarda rozbłysły.
- Owszem. Ale skoro tu trafiłaś, pewnie skradziono Ci tę stronę. A szkoda - odchrząknął.
- Zaraz. Umowa o dzieło została stworzona w 1812 roku. Jak pan..? - zaczęła
- Na pewno nie jesteś krukonką. - zaśmiał się. Laira poczuła się urażona.
- Cóż, jestem przekonana, że pańska długowieczność nie ma źródła u kamienia filozoficznego, - zauważyła.
- Bingo. Widzisz mój wisior na szyi? Dzięki niemu żyję tak długo. A dlaczego moja umowa jest taka cenna?
Jeśli zna się schemat tworzy to zaklęcie. Bez piątej strony da radę się je rzucić, ale piąta je pieczętuje.- zakończył.
- Jak to zaklęcie działa? - zapytała.
- Jeśli ktoś pokonał kogoś o potężnej czarnomagicznej mocy, i ten ktoś zginął, osobie która go pokonała można wpoić przekonania pokonanego. Zmieni się w jego sobowtóra. Czyli - ten dobry zmieni się w drugiego złego. Kumasz? - Richard spojrzał na nią pytająco
- Tak. - odrzekła słabo.
- Wszystko gra? - zapytał Richard
- Nie zabili Go. On żyje. Harry Potter żyje i mają zamiar zrobić z niego drugiego Voldemorta -zakończyła dziewczyna.
***
Albus Potter siedział w swoim pokoju. Wpatrywał się w ścianę. Po chwili wyjął z szuflady mapę Huncwotów. Wraz z nią dostał wskazówki jak jej używać.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - mruknął. Po chwili obserwował jak małe kropki przesuwają się po planie. Coś go zaniepokoiło. Gdzie jest Laira? Pobiegł do Jamesa. Ten siedział na łóżku, i czytał jakiś list.
- James jest problem. Lairy nie ma na mapie, a to znaczy- zaczął.
- Że jest porwana. Dostałem list - zakończył James.
Oto dokończony rozdział.... ech dobra. Możecie mnie walić łopatą w głowę, kazać stadzie centaurów zatańczyć na mnie Gangam Style bym konała w męczarniach. Rozdział jubileuszowy bo 20 ^^ będzie z niespodzianką :3
Rozdział pojawi się o 21:00 ( tak wiem, idealna pora na czytanie moich wypocin :P )
A co do niespodzianki, pojawi się jutro ^^
Lady Dream
Rozdział 18 - Testament
Lily Potter siedziała na kanapie w swoim domu. Oczy miała zapuchnięte od łez . Koło niej siedzieli jej bracia. Obojętnym wzrokiem wpatrywali się w ścinę. Ich tata nie żył. Chłopiec który przeżył zginął.
- Przepraszam, że wam nie powiedziałam - odezwała się Ginny Potter siedząca na przeciwko. James prychnął.
- Jak mogłaś nam nie powiedzieć. To nasz... to był nasz tata - odparł gorzko. W koncie pokoju stała Hermiona Weasley wraz z mężem. Ron mocno ją przytulał, a na twarzy miał ślady łez.
Każdemu z nich, w głowie utknęła jedna myśl. On nie żyje.
Po wydarzeniach z wesela, wszystkich gości odprawiono, i została tylko bliska rodzina.
- Będzie dobrze- pocieszała Laira James'a kiedy ten miał dowiedzieć się prawdy. Kiedy jego matka wszystko wyjaśniła, co chwila krztusząc się łzami, oraz kiedy Albus przytulał szlochającą Lily, James wyszedł na korytarz i napisał do Lairy krótki list w którym wszystko wyjaśnił. Członkowie rodziny reagowali różnie. Victoire wybiegła z domu, a Teddy pognał za swoją małżonką. Molly Weasley usiadła przy stole, i zaczęła niekontrolowanie płakać, zaś jej mąż po prostu stał, nie mogąc wykrztusić ani słowa.
- Co teraz będzie? - spytała Lily pociągając nosem.
- Na razie odczytamy testament. Znalazłam go w jego gabinecie. Może wiedział,że może.. - Ginny nie dokończyła, bo słowa ugrzęzły jej w gardle.
Po chwili do pokoju wszedł wysoki mężczyzna. W ręku trzymał duży worek.
- Nazywam się Hubert McTorter. Jestem notariuszem. Czy państwo są gotowi na przeczytanie testamentu? - spytał. Dzieci Ginny powoli skinęły głowami.
- Zacznijmy więc. Ostatnia Wola i Testament Harry'ego James'a Potter'a. - odchrząknął.
- Mojej żonie Ginny Potter zapisuje dom w Doline Godryka. - pan McTorter wyjął ze skórzanego worka, akt własności i podał kobiecie.
- Każde z moich dzieci dostanie 1/3 mego majątku. W tym :
- Mojej córce Lily Lunie Potter zapisuję moją Pelerynę Niewidkę. Mojemu synowi James Syriusz Potter ma otrzymać moją miotłę - Błyskawicę. Zaś Albus Severus Potter w spadku otrzymuje Mapę Huncwotów. - zakończył McTorter i każdemu podał zapisaną rzecz.
- Żegnam państwa- dodał i wyszedł.
Nikt nie odezwał się ani słowem.
***
Laira siedziała w dormitorium. Wciąż była w granatowej sukience. Nie miała siły się przebrać. Cała szkoła wiedziała już o tragedii Potterów. Dziewczyna była pewna, że lada moment rozpiszą się o tym w gazetach. Nie miała czasu na myślenie, ponieważ w okno dormitorium zapukała sowa. Laira wpuściła ją. Wzięła od niej list i zaczęła czytać.
Witam witam.
Jestem redaktorką w "Proroku Codziennym" i ubolewam nad stratą, jaką doświadczył pański ukochany - James Potter. Ja chcę jednak poznać pani pogląd na całą sprawę. Jak zareagował James? Był zdruzgotany? Zły? A wdowa po panu Potterze? Co zrobiła? Czy uważa pani to za morderstwo, czy myśli pani, że było to zaplanowane działanie? Liczę o prędką odpowiedź. Do mojego artykułu potrzebuję widoku tej sytuacji różnymi oczami.
Rita Skeeter
Laria podarła list. Jak ta modliszka mogła pisać coś takiego? Dziewczyna oparła głowę o szybę. Pojedyncze krople deszczu spływały po szybie. W rytm wybijany przez deszcz- dziewczyna usnęła.
***
Nicolas Contrite siedział w gabinecie. Czekał na jakiś znak od zleceniodawców. W końcu zdobył ostatnią stronę. Nim zdążył się nacieszyć zwycięstwem, pojawił się on. Powiedział, że jest sprzymierzeńcem, ale jak Contrite mógł mu tak po prostu zaufać? I ten plan. Czemu miał służyć? Po chwili z jego kominka wyfrunęła kartka papieru. Były na niej nabazgrane dwa słowa
" Już czas"
***
Nic nie widziała. W grocie było za ciemno. Laira Note próbowała coś powiedzieć, ale miała zakneblowane usta. Gdzie jest? Jakim cudem ktoś porwał ją z zamku. Po chwili usłyszała znajomy głos. Wzdrygnęła się.
- Witaj Lairo
Nowy rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba. Ten jest krótszy, jak widzicie długości się wymieniają. Jak obiecałam, dzisiaj miały pojawić się dwa rozdziały. Pojawił się pierwszy, zaś drugi pojawi się koło 20:00
Pozdrawiam i liczę na komentarze :3
Lady Dream
niedziela, 15 czerwca 2014
Przesunięcie
Hej!
Wiem, znowu zawaliłam. Ale wczoraj miałam imprezę, i się trochę przeciągnęła, więc nie miałam jak pisać. Zaś dzisiaj przyjeżdża mój brat który studiuje w Anglii i nie znajdę dobrej ilości czasu by napisać rozdział :(
Za tydzień mam zupełnie wolne i o b i e c u j e rozdział się pojawi. I to nie jeden ale dwa.
Nie myślcie sobie, że odpuszczam. Nigdy nie odpuszczę sobie tego bloga. Możecie być pewni.
Lady Dream
niedziela, 8 czerwca 2014
Rozdział 17 - Game Over
Ginny Weasley wpięła białą różę we włosy, szykując się na wesele. Mimo wymuszonego uśmiechu, na sercu czuła okropny ciężar. Chociaż Kingsley robił co w jego mocy, by znaleźć Harry'ego nie przynosiło to rezultatów. Wyjrzała przez okno. Na zewnątrz stały jej dzieci. James i Albus wyglądali niezwykle wytwornie w szatach, zaś Lily promieniała w granatowej sukience. Nie powiedziała im co się stało z ich ojcem. Nie kiedy są takie szczęśliwe. Po chwili w drzwiach pojawiła się Laira.
- Wygląda pani ślicznie- powiedziała
- Dziękuję - odparła Ginny.
- Victoire kazała przekazać, że zaraz się zaczyna - dodała i wyszła.
***
Nicolas przeszukiwał wieżę Gryffindoru. Dostał cynk, że piąta strona jest gdzieś w tej wieży. Większość uczniów była na zajęciach, a reszta na weselu. Po chwili podszedł do szafki koło łóżka jednej z uczennicy. Otworzył ją i wyjął dziennik. Kiedy go otworzył ze środka wypadła kartka. Piąta strona. Contrite wziął ją do ręki i wybiegł. Wykonał zadanie. Szybko wrócił do swojego gabinetu. Nie zdążył wysłać listu o swoim sukcesie, kiedy usłyszał za sobą głos.
- Wiem kim jesteś. Ale spokojnie, możemy sobie pomóc...
***
Laira nerwowo siedziała przy stoliku. Zabytkowy pałac w którym odbywał się ślub i wesele był ogromny, Ludzie szaleli na parkiecie, a Victoire tuliła się do Teddy'ego. Cała ceremonia trwała bardzo krótko. Dziewczyna miała zaraz wygłosić przemówienie. Po chwili muzyka ucichła, a jasne światło zostało skierowane na jej twarz. Laira wstała, uniosła kieliszek i kilka razy uderzyła w niego małą łyżeczką. Uderzyła trochę za mocno, bo ten pękł. Nastolatka nie traciła głowy i po prostu odłożyła pozostałość po nim na stół.
- Witam. Zostałam zaszczycona możliwością wygłoszenia przemówienia na tej uroczystości. - zaczęła.
- Na początku chciałam wygłosić typową gatkę- szmatkę, o tym historii naszej pary, ale właściwie po co o tym mówić? Najważniejsza nie jest ich historia ale to co ich połączyło. A połączyła ich miłość. I to właśnie o miłości mam zamiar mówić. Miłość nie jest tylko uczuciem. Jest jak osoba zrobiona z pocałunków, czułości, dobroci, troski, bezpieczeństwa i poświęcenia. Na darmo można szukać miłości. Kiedy nadejdzie odpowiednia chwila miłość sama przyjdzie. Jest jak cienkie szkoło. Jest piękna, ale krucha. Emocja nieodłączną od miłości jest strach. Strach , że pewnego dnia nasze szkoło roztrzaska się na milion kawałeczków. Ale to nie strach ma górować w miłości prawda? Istnieją różne rodzaje miłości. Miłość, dwojga zagubionych w świecie ludzi, ale również miłość matki do dzieci, miłość rodzeństwa, babci do wnuka, a nawet miłość dwóch kobiet, ale co z tego? Miłość to miłość, i jeśli jest prawdziwa i podarujemy ją komuś w darze, jest to najcenniejszy skarb. Skarb którym warto dzielić się z innymi. Miłość Victoire i Teddy'ego jest prawdziwa. I za tę miłość pragnę wznieść toast. Za Victoire i Teddy'ego! - zakończyła, podnosząc resztki kieliszka do góry. Tłum zgodnie wzniósł toast. Po chwili do dziewczyny podbiegła panna młoda
- Laira. To było piękne. Bardzo dziękuję Ci za tę wspaniałą mowę. - powiedziała i mocno ją przytuliła.
***
-Panie? - w zimnym pomieszczeniu rozległ się głos, który natychmiast odbił się echem od szarych cegieł.
- Podejdź. Masz zadanie. - odpowiedziała postać ubrana w szarą pelerynę.
- Co mam zrobić? - spytał sługa.
- Już czas. Zabić- rozkazała zakapturzona postać, po czym zaniosła się śmiechem. Kaptur spadł z jej twarzy. Smuga światła, padła na na jego bliznę.
***
James siedział znudzony przy stoliku. Ślubne klimaty nie były dla niego. Po chwili podeszła do niego Laira.
- Chodź tańczyć! - nakazała ciągnąc go za rękę. Dziewczyna i chłopak żywiołowo zaczęli tańczyć. Po chwili jednak wszystkie światła zgasły, Po chwili znowu się zapaliły. Na marmurowej ścianie był krwisto czerwony napis. Ginny Potter zaczęła niekontrolowanie szlochać.
"Tik tak tik tak. Minął jego czas. Już więcej nie odezwie się, z czoła mu spłynęła krew"
Nowy rozdział. Wiem krótki - możecie mi dać w twarz, ale to jedyne co udało mi się napisać. Mam nadzieję, że Asia nie szykujesz mi tu tłumu z widłami :*
Za tydzień widzimy się znowu!
Lady Dream
niedziela, 1 czerwca 2014
Rozdział 16- Tik tak
Laira w pogodnym nastroju weszła do sali lekcyjnej. Za chwilę miała odbyć się lekcja mugoloznastwa z nowym profesorem. Zajęła miejsce w ławce koło swojej przyjaciółki Susan.
- Jak myślisz? To będzie ciekawa lekcja? - spytała czerwonowłosa Lairę.
- Mam nadzieję - odparła, ale nie miała możliwości długo się zastanawiać ponieważ do klasy wbiegł Teddyy, którego włosy miały wściekle różowy kolor, a za nim pędziła Victoire wrzeszcząc na całe gardło.
- NIE! NIE MOŻESZ PÓJŚĆ W TAKICH WŁOSACH DO ŚLUBU - wykrzyczała.
- Dlaczego? Będzie zabawnie- jęknął Teddy.
- Nie ma być zabawnie tylko uroczyście i pięknie- oznajmiła sztyletując go spojrzeniem.
- No dobra- westchnął i jego włosy przybrały brązowy kolor. Wtedy do klasy wszedł mężczyzna. Miał około trzydziestu lat, zaczesane blond włosy i wysportowaną sylwetkę.
- Dzień dobry- odchrząknął i stanął za katedrą. Obrzucił spojrzeniem Victoire i Teddy'ego. - Nie powinniście już usiąść? - spytał.
- My nie chodzimy na te zajęcia. - odparła Victoire.
- To idźcie na matematykę, biologię czy co tam macie- powiedział zdezorientowany. Narzeczeni wymienili spojrzenia po czym wyszli z klasy.
- Dzisiaj, zajmiemy się.. budową toalety - obwieścił wymyślając coś na poczekaniu. Laira westchnęła.
- Chyba nie trafiło nam się dobre zastępstwo - szepnęła do Susan.
***
James siedział w swoim dermitorium podrzucając poduszkę i łapiąc ją. W swojej głowie sporządzał listę.
Lista potwierdzająca moją zarąbistość
1. Moja dziewczyn to Laira Note.
2. Jestem kapitanem drużyny Quidditcha.
3. Nie potrzeba więcej powodów. Jestem świetny
Tak, zdecydowanie jest wspaniały. Tyle nalatał się by zdobyć serce ślicznej gryfonki i w końcu zwycięstwo!
Nagle do pokoju wkroczył Albus.
- O co chodzi bracie? I skąd znałeś hasło?- spytał James
- Lily mi wygadała. Mam sprawę - odparł
- Słucham.. - odrzekł znużony gryfon.
- Zakochałem się- wyznał Al. James poderwał się z łóżka.
- Braciszku. Czas zacząć kurs podrywu - powiedział z szerokim uśmiechem.
***
Victorie była podekscytowana. Nie mogła się doczekać kiedy otworzy oczy i ujrzy siebie w sukni ślubnej.
- Już? -spytała zniecierpliwiona.
- Tak. Otwórz oczy - poleciła Rose która pomagał kuzynce.
Blond włosa otworzyła oczy i zapiszczała z radości. Suknia której góra była ozdobiona malutkimi kryształkami, a dół był drapowany, idealnie komponowała się do krótkiego welonu, sięgającego za ramiona dziewczyny.
- Wyglądasz pięknie- powiedział rudowłosa.
- Tak się czuję. To będzie najlepszy dzień mojego życia! - westchnęła i obróciła się w koło.
***
Nicolas siedział w swoim gabinecie. Czuł się zawstydzony. Jak mógł na swoją pierwszą lekcje, poruszyć temat budowy toalety?
Z rozmyślania wyrwał go skrzek sowy.
Przeczytał szybko list i łzy napłynęły mu do oczu.
Dziecięcym pismem było tam nabazgrane :
" Gdzie jesteś tatusiu?"
Contrite schował list do biurka. " Muszę się spieszyć" - pomyślał
***
Ginny Weasley siedziała na kanapie. Jej oczy były zapuchnięte od płaczu. W rękach trzymał kubek herbaty. Parzył jej dłonie, ale nie dbała o to. Jej mąż prawdopodobnie nie żył. I to się teraz liczyło. Po chwili, usłyszała dzwonek do drzwi. Podbiegła, a na wycieraczce leżał liścik. Rozwinęła go.
"Mamy Go. Tik, tak mija jego czas"
Witajcie!
Wróciłam. Egzaminy wstępne za mną, został jeszcze dwa, ale nowy rozdział już za tydzień ^^
Przepraszam za długość, ale moja wena szwankuj :(
Następny powinien być dłuższy :)
Pozdrawiam!
Lady Dream
P.S. Jak myślicie jak przebiegnie wesele Vitoire i Teddy'ego? Spokojnie czy nie? Ankieta już dostępna!
Wszystkiego Najlepszego :3
Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Dziecka!
Nowy rozdział pojawi się około g. 18, a na razie łapcie życzenia :3
Jak wam mija ten dzień? Dostaliście coś ciekawego?
Pochwalcie się w komentarzach :)
Do zobaczenia koło 18!
Lady Dream
Nowy rozdział pojawi się około g. 18, a na razie łapcie życzenia :3
Jak wam mija ten dzień? Dostaliście coś ciekawego?
Pochwalcie się w komentarzach :)
Do zobaczenia koło 18!
Lady Dream
środa, 21 maja 2014
niedziela, 18 maja 2014
Rozdział 15 - "Wiem kim jesteś"
Nicolas Contrite siedział w swoim gabinecie. Po chwili przed nim pojawiła się ciemnowłosa kobieta.
- Masz piątą stronę?! - krzyknęła waląc pięścią w blat biurka.
- Jeszcze nie. Dlaczego jesteś taka wściekła? A gdzie twój przyjaciel - spytał unosząc wysoko brwi.
- Nie żyje - oznajmiła sucho.
- Chyba nie będziesz zła, jeśli nie złoże kondolencji - odparł uśmiechając się złośliwie. Po chwili w kieszeni płaszcza kobiety rozdzwonił się telefon.
- Halo? Tak. Rozumiem - powiedziała i rozłączyła się. Po chwili na jej ustach zagościł złośliwy uśmieszek.
- Contrite. Pakuj walizki. Namierzyliśmy piątą stronę. Pojedziesz tam jako nauczyciel i ją zdobędziesz- orzekła.
- Gdzie mam jechać?! - spytał blednąc
- Do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie- odparła.
***
- Słyszałaś, że będziemy mieli nowego nauczyciela mugoloznastwa? - spytała Susan do Lairy kiedy szły razem korytarzem.
- Naprawdę? A co się stało z panią McMilan? - odparła
- Cóż, kiedy była na chwile w świecie mugoli złapała ją straszna choroba. Nawet w Mungu nie wiedzą jak ją leczyć - powiedziała ściszonym głosem.
- Nie! Mówię Ci, że na ślub masz mieć brązowe włosy, a nie zielone!- koło nich przeszła Victoire dyskutując z Teddy'm.
- Ślubne przygotowania? - spytała Susan.
- Tak - odparła rozanielona blond piękność.
- A właśnie, bo Victoire pewnie zapomniała zgodzisz się być jedną z czterech druhen?- spytał Teddy Lairę.
- Przecież Victoire ma mnóstwo przyjaciółek - zauważyła Laira
- Tak, ale Veronica zajmuje się tortem, Ashley zajmuje się kwiatami a Lindsey kateringiem - wyrzuciła jednym tchem.
- No, skoro chcecie - odparła Laira
- Świetnie! Idziemy na przymiarkę sukni! - zaśpiewała blondynka chwyciła Lairę za rękę i pociągnęła za sobą. Gryfonka zdążyła jedynie pomachać na pożegnanie Susan, której Teddy wręczał zaproszenie.
***
W sali profesor Trawley było duszno i gorąco. Laira nie mogła uwierzyć, że właśnie tą salę wybrała Victoire. Przyszła panna młoda siedziała na różowej pufie pijąc herbatę z różowej filiżanki.
- Gdzie jest pani profesor? - spytała Laira.
- Wybrała się do jakiejś kuzynki. Jest weekend, a nauczyciele też mają jakieś życie- powiedziała kończąc herbatę.
Laira wiedziała, że ma racje ale jakoś nie wyobrażała sobie dyrektorki opalając się gdzieś na Krecie.
- No dalej! Rose wychodź! - zawołała krukonka klaszcząc. Zza kotary wyszła Rose. Miała na sobie przepiękną suknie w jasnym odcieniu pudrowego różu. Plecy sukienki zastępowała koronka.
- Wyglądasz pięknie- zachwyciły się Victoire i Laira
- Tak, ale ten róż nie wygląda dobrze do moich włosów. Lily też ma rude.- odparła.
- Więc możemy zrobić małe czary-mary - powiedziała Laira i suknia z miejsca stała się granatowa.
- Teraz wspaniale- odparła Victoire.
- Czyli ja, Rose, Lily i Dominique jesteśmy Twoimi druhnami? - upewniła się Laira
-Tak. Oczywiście musicie mieć partnerów do tańca. Lily zatańczysz z Dennisem czy jak mu tam- oznajmiła Victoire zerkając na rozpiskę swojej kuzynce która właśnie weszła.-. Rose tobie trafił się Scorpius, a Ty Laira będziesz tańczyć z James'em. - dokończyła.
- Co? - wykrzyczała.
- Cóż, nie masz wyboru. Rozpiska nie kłamie- Victorie zamachała kartką.
-Dobra, mogę już iść? Muszę coś załatwić - spytała Laira.
- Tak. Lily Twoja kolej- oznajmiła blond włosa.
***
Nicolas Contrite siedział w swoim nowym gabinecie. Jutro miał zacząć pierwszą lekcje. Ale jak to wygląda? Jak ma poprowadzić lekcje? Nawet nie jest czarodziejem. Nagle przez okno wleciała sowa. Contrite odwiązał liścik.
"Wiem kim jesteś"
Mężczyzna nerwowo rozglądnął się dookoła, jakby nadawca miał wyskoczyć z szafki.
- Nikt nie może się dowiedzieć - szepnął cicho i podarł list.
***
Laira szła korytarzem, kiedy wpadła na James'a.
- James - zaczęła
- Posłuchaj. Wiem, że Marco był dla Ciebie kimś wyjątkowym. Rozumiem to, skrzywdził Cię. Ale ja Cię nie skrzywdzę. Na początku chciałem Cię tylko poderwać, ale zakochałem się w tobie. Proszę daj mi szansę- zakończył. Dziewczyna nie odpowiedziała tylko zarzuciła mu ręce na szyje i mocno pocałowała. Znikł jej obawy. Marco się już nie liczył. Teraz liczyło się to, że jest z James'em. Płynnie przeszli do pocałunków francuskich. Mogli stać na tym korytarzu wieczność. Oderwali się od siebie.
- Idziemy na kolację?- spytał James.
- Tak. Przez przymiarkę sukni druhny, nie byłam na obiedzie- odparła i przytuliła się do chłopaka.
***
Marco siedział na łóżku trzymając w rękach lustro.
-Pokaż mi Laire - poprosił. Poproszenie pokoju o to lustro było strzałem w dziesiątkę. Włączał je zawsze o godzinie ósmej wieczór.
Ukazał mu się obraz. Laira całująca się z James'em Potter'em. Czuł jak w środku niego coś się gotuję. Wściekły ale i smutny trzasnął lustrem o ziemię. Po chwili wyjął z szuflady pergamin i pióro.
"Wypełnię zadanie do końca.
Możecie na mnie liczyć"
M.DL
Podszedł do okna i wezwał swoją sowę która latała niedaleko.
- Do Nich - powiedział i przywiązał list do nóżki sówki.
Po chwili patrzył jak znika w ciemności.
Nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał ^^ Jeśli tak proszę o komentarz :)
Informacja:
Nowy rozdział ukaże się niestety dopiero za dwa tygodnie. W tym tygodniu mam egzamin z fletu, a 27 - do 29 mam egzaminy wstępne do szkoły więc nie dam rady pisać, z powodu natłoku nauki. Więc I czerwca ( cóż za zbieg okoliczności ;) możecie liczyć na nowy rozdział.
Pozdrawiam
niedziela, 11 maja 2014
Rozdział 14 - Historia Marco cz.II
- Zaczęło się na czwartym roku. Dostałem od kumpli wyzwanie i zakradłem się do działu Ksiąg Zakazanych. Odkryłem tam księgę, o czarnej magii. Zainteresowała mnie więc ją wykradłem i zacząłem czytać po kryjomu. Zafascynowała mnie. Zacząłem rzucać skomplikowane zaklęcia czarno-magiczne. Ale.. wpadłem. Złamali mi różdżkę i wróciłem do domu. Byłem w zastępczej rodzinie. Nie za bardzo się mną przejmowali. Nie chciałem przerwać rzucania czarnej magii, więc ukradłem Micke'owi różdżkę- powiedział.
- Mike to Twój zastępczy ojciec? - zapytała Laira
- Tak. Uciekłem z jego różdżką. A potem spotkałem Ciebie. Chciałem to rzucić. - wyjaśnił
- Nie wierzę. A ci ludzie w fabryce?! - wykrzyknęła dziewczyna
- To byli moi jakby strażnicy. Złapali mnie, a potem wpadłem do poprawczaka. Mugloskiego -wzdrygnął się.
- A ta piąta storna? - spytała
- Podczas jednego z spacerów natknąłem się na ślad grupy czarno-magicznej. Nie wiem co chcieli zrobić ale potrzebowali rękopisy umów o dzieło Richarda Monroe'a.Mówili coś o antykwariacie w Londynie. Oddaliłem się od grupy i uciekłem. Pojechałem do Londynu. Znalazłem umowę i wykradłem ostatnią stronę, z najważniejszymi informacjami. Dlatego mnie ścigali. Uratowałaś moje życie. Jestem Twoim dłużnikiem. - zakończył.
- Nie wiem co mam myśleć- odrzekła. Marco złapał ją za rękę.
- Wybacz mi. Proszę - chłopak spojrzał jej w oczy, by po chwili nachylił się i ją pocałował. Laira nie wyrwała się tylko odwzajemniła pocałunek. Marco zanurzył ręce w jej brązowych włosach. Wtedy dziewczyna się opamiętała.
- NIE. Nie chcę być z tobą. Zrujnowałeś mnie, a kiedy jest dobrze znowu przez Ciebie coś idzie źle. Nie jestem gotowa Ci wybaczyć. I na razie nie chcę Cię widzieć - powiedziała i odepchnęła Marco. Do pokoju weszła pani Pomfrey.
- Czy już... -zaczęła
- Ja już wychodzę - przerwała jej Laira i wyszła.
- Strzeż strony! - usłyszała wołanie Marco, ale się nie odwróciła.
***
W pokoju wspólnym gryfonów w fotelu siedziała Rose. Nagle przez okno wpadła brązowa sowa.
Dziewczyna otworzyła list.
Błonia za 10 minut.
S.M
Rose wybiegła z pokoju.
***
Na błoniach było zimno. Buty dziewczyny były już przemoczone. Nad jeziorem stał Scorpius.
- Scorpius! - zawołała i popędziła do chłopca.
- Rose- uśmiechnął się i przytulił dziewczynę.
- O co chodzi? - spytała uśmiechnięta. Jej policzki były zarumienione od mrozu.
- Mam dla Ciebie niespodziankę - powiedział. Machnął różdżką i buty Rose zmieniły się w łyżwy. Machnął drugi raz i to samo stało się z jego butami.
- Będziemy jeździć? - spytała zaskoczona.
- Tak - odparł Scorpius i pociągnął ją w stronę jeziora. Jeździli długo. W końcu zmęczeniu upadli na śnieg.
Leżeli koło siebie. Po chwili chłopak przybliżył się do Rose i mocno ją pocałował. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Objęła ślizgona za szyję a on gładził rękami jej rude włosy.
- Ehh, muszę się pogodzić, że są razem - za drzewem stała Lily. Po chwili odwróciła się i pognała do zamku.
W drzwiach natknęła się na Denissa.
- Lily - wrzasnął praktycznie przerażony.
- Dennis! Uspokój się - warknęła na gryfona.
- Ja.. przepraszam - wydukał cicho i zwiał.
***
Ginny Potter stała przed domem. Mimo, że zegar wskazywał północ ona niecierpliwe wypatrywała męża.
Po chwili usłyszała za sobą ciche pyknięcie. Odwróciła się i ujrzała Kingsley'a.
- Gdzie jest Harry? - spytała a w jej oczach trzaskały iskry niepokoju.
- Podczas misji na którą się udał, w pewnym momencie oddalił się walcząc z osobą ze stowarzyszenia. Po walce poszliśmy w to miejsce. Mężczyzny którym walczył Harry, nie było a na ziemi znaleźliśmy ślady krwi oraz okulary Harry'ego. Uważamy, że.. - powiedział
- Że co?! - wykrzyknęła Ginny, bojąc się usłyszeć to co przynosiły jej myśli.
- Uważamy, że Harry nie żyje
Kolejny rozdział i nowa zagadka. Mam nadzieję, że się nie gniewacie za przerwanie w takim momencie. Ale na nowy rozdział trzeba poczekać do następnej niedzieli :)
Pozdrawiam
Twilight
P.S. Mam jutro ważne kartkówki. trzymajcie kciuki <3
niedziela, 4 maja 2014
Rozdział 14 – Historia Marco cz.I
Laira spacerowała po szkolnych błoniach. Od spotkania Marco i walki minęło kilka dni. Śnieg wirował wokół dziewczyny. Przypominał jej gwiezdny pył.
Marco mieszkał w pokoju życzeń. Profesor McGonnagal nie zdecydowała jeszcze o jego losie. Jedzenie miał zanoszone. Nikt z uczniów oprócz Jamesa i Lairy o nim nie wiedział.
- Laira! – dziewczyna usłyszała wołanie. Biegła do niej Victoire. Jej platynowe włosy powiewały na wietrze.
- Victoire! O co chodzi? – spytała Laira, widząc rozanielony uśmiech przyjaciółki.
- Toby mi się oświadczył! – odparła po czym zakręciła się tworząc w śniegu kółko. Nawet w grubym zimowym płaszczu wyglądała perfekcyjnie.
- Co zrobił?! –Laira patrzyła na nią z rozdziawionymi ustami.
- O-Ś-W-I-A-D-C-Z-Y-Ł! Muszę lecieć wysłać sowę do mamy! – krzyknęła i pognała do zamku, zostawiając Larię samą z jej zdumieniem.
***
Profesor McGonnagal siedziała w swoim gabinecie. Myślała nad losem Marc’a DiLotersa. Z zadumy wyrwało ją pukanie do drzwi. Mimo, że była dyrektorką, przebywania w byłym gabinecie Dumbledora nie lubiła.
-Proszę! – zawołała. Do środka wpadła pani Pomfrey.
- O co chodzi Poppy? – zapytała
- Chodzi o Marco. Chce porozmawiać z Lairą. – wysapała.
- Dobrze. Przekaż jej to - odpowiedziała.
- Na pewno? – spytała pielęgniarka.
- Tak. – odparła dyrektorka i znowu pogrążyła się w zadumie.
***
Laria drżąc weszła do pokoju życzeń. Wyglądał jak pokój typowego nastolatka. O ile nastolatka który ma magiczny zdolności można nazwać normalnym. Na drewnianej podłodze walały się papierowe kubeczki. Łóżko było byle jak przykryte niebieską narzutą, a w powietrzu wirowały drobinki kurzu. Oprócz tego na ścianach wisiały plakat nieznanych jej drużyn Quidditcha, zapewne na odległych miejscach w lidze. Marco siedział przy małym czarnym stolik pijąc sok dyniowy. Na widok Lairy podniósł się, o mało nie rozlewając soku.
- Przyszłaś – powiedział uradowany
- Chcę wiedzieć co masz mi do powiedzenia – odparła chłodno rzucając mu srogie spojrzenie.
- Porozmawiajcie- zachęciła pani Pomfrey, rozglądając się gdzie mogłaby usiąść, ale Laira znacząco odchrząknęła.
- Macie dwadzieścia minut- obruszyła się Poppy i wyszła z pokoju. Laira i Marco patrzyli na siebie w milczeniu.
- O co chodzi? – odezwała się Laira.
- Chcę Ci coś opowiedzieć. Kim- przełknął ślinę - Kim byli ci ludzie, i czego od mnie chcieli – odparł.
- A może ja nie chcę tego słuchać? – odparowała.
- Laira- zaczął…
- Nie! Zrujnowałeś mi psychikę. Wiesz ile musiałam się otrząsać po tych wydarzeniach? Kiedy, już było dobrze i chciałam zacząć od początku moje życie tkz.” Miłosne” TY znowu wparowałeś do mojego życia! I o co chodzi z tą stroną?! – wykrzyczała Laira.
- Wiem. Ale wysłuchaj mnie. Tylko tyle. Po prostu mnie wysłuchaj, a wszytsko zrozumiesz.-poprosił
Laira spojrzała na swój zegarek czarodziejów.
- Mamy jeszcze szesnaście minut. Sprężaj się – powiedziała.
Marco odchrząknął.
- Zaczęło się na czwartym roku…
C.D.N.
Nareszcie nowy rozdział :) Blogger zaczął znowu działać <3
Mam nadzieję, że się wam spodoba!
Twilight
niedziela, 20 kwietnia 2014
Opóźnienie :(
Moi kochani!
Bardzo was przepraszam za opóźnienie, ale blogger cały czas mi się wyłącza i nie mam możliwości pisania :(
Postaram się dodać miniaturkę i rozdział jutro, jeśli się uda :)
Miłych Świąt!
Twilight
Bardzo was przepraszam za opóźnienie, ale blogger cały czas mi się wyłącza i nie mam możliwości pisania :(
Postaram się dodać miniaturkę i rozdział jutro, jeśli się uda :)
Miłych Świąt!
Twilight
sobota, 19 kwietnia 2014
Życzenia Wielkanocna :)
Moi kochani czytelnicy!
Życzę wam.... no właśnie?
Życzenia najlepiej wyrazi ten obrazek :
Zamiast rozdziału ( który ukaże się jutro)
Kicający gość przyniesie miniaturkę :)
Twilight
Życzę wam.... no właśnie?
Życzenia najlepiej wyrazi ten obrazek :
Zamiast rozdziału ( który ukaże się jutro)
Kicający gość przyniesie miniaturkę :)
Twilight
niedziela, 13 kwietnia 2014
Rozdział 13- Zagubiona Strona
Laira pchnęła Marca na ziemię. Zielony promień minął go zaledwie o cal. Dziewczyna chwyciła wycelowała różdżkę w najbliższą zakapturzoną postać.
- Drętwota - krzyknęła, ale postać przetoczyła się na bok. W tym czasie druga, wycelowała w Lairę zaklęcie Cruciatusa , ale James skoczył tuż przednią i wyczarował tarczę. Marco powoli podniósł się z ziemi.
- Uciekaj! - rzuciła Laira, po czym zgrabnie odparowała jedno z zaklęć mierzonych w Marco.
- Ale.. - zaczął
- Koleś! Jak kobieta karzę to lepiej to zrób- przerwał mu James rzucając zaklęcie Upiorogacka, przypominając sobie swoją matkę. Marco kiwnął głowę i szybko odbiegł.
Nagle przez drzewa przetoczył się okropny dźwięk. Jakby tygrys przejechał pazurami po tablicy. Wszyscy zatkali uszy. Zza drzew wyłoniła się przeraźliwe chuda kobieta. Z jej otwartych ust kapała ślina, a wściekle czerwone oczy patrzył na zebranych. Po ramionach spływały jej białe, rzadkie włosy. Jej skóra miała trupi, zielonobiały odcień.
- Szyszymora- wyszeptała przerażona Laira.
- Zwiastująca śmierć- dodał James. Wykorzystując ich nieuwagę postacie wycelowały na raz różdżki w Jamesa. Błysnęło złotawe światło. Chłopak padł na ziemię, a jego ciałem wstrząsnęły drgawki. Laira klęknęła przy nim i próbowała go ratować.Gdy zielony promień miał trafić ją w plecy, bury kot który do tej pory siedział za krzakami zmienił się w profesor McGonnagal. Odparowała atak. Ostatnie co widzieli uczniowie to błysk białego światła.
***
Laira obudziła się pośród białych poduszek. Rozejrzała się. Była w Skrzydle Szpitalnym. Zaraz podeszła do niej pani Pomfrey.
- Co się stało? - zapytała.
- Profesor McGonnagal was uratowała. Brrrr jak Ona sobie poradziła przy tej Szyszymorze- wzdrygnęła się pani Pomfrey pakując do ust Lairy łyżkę syropu. Dziewczyna natychmiast go wypluła. Na śnieżnobiałej pościeli pojawiły się złote plamy. Przecież Szyszymora zwiastowała śmierć....
- Gdzie jest James? - wykrztusiła
- Spokojnie , nic mu nie jest - uspokoiła ją Pani Pomfrey. Laira gorączkowo myślała. Kto umarł?
- Znaleźli niedaleko was byłego ucznia. Marca DiLotersa. - oświadczyła. Gryfonka pobladła, i poczuła jak jej serce stanęło.\
- Leży w osobnej sali. Przeżyje - odparła usuwając plamy z pościeli jednym machnięciem różdżki.
- A ta zakapturzona dwójka? - zapytała.
- Jedna osoba z tej dwójki zginęła. Odkryliśmy , że to byli mężczyzna i kobieta. Kobieta rzuciła zaklęcie uśmiercające, ale Pani dyrektor je odbiła. Trafiło w mężczyzna. Kobieta wzięła ciało i teleportowała się.
A teraz śpij, Musisz wypoczywać.- rzekła pani Pomfrey i podała dziewczynie kubek z herbatą. Laira poczuła jak zamykają jej się powieki.
Zanim zasnęła pani Pomfrey włożyła jej coś do ręki.
- To jakaś strona. Marco kazał Ci ją dać - szepnęła i Laira odpłynęła w krainę snów.
***
Nicolas Contrite wszedł do antykwariatu. W powietrzu wirowały drobinki kurzu. Zza lady wyłonił się staruszek
- A to Pan! W czym mogę pomóc - zawołała poprawiając wielkie okulary, które co chwila spadały mu z nosa.
- Poproszę o " Dzieła i Marzenia" - Ricarda Monroa. - odparł.
- Już się robi - odparł staruszek i ruszył w głąb sklepu. Nicolas szybko przemknął zza ladę i zaczął przeszukiwać kredens, w nadziei na znalezienie piątej strony.
Nicolas przeglądał nerwowo papiery. Właściciel antykwariatu mógł wrócić w każdej chwili. Nic nie znalazł. Otworzył kolejną szufladę. Oprócz paru kartek urodzinowych z 1950 roku, nic tam nie znalazł. Gdy już miał otworzyć kolejną coś przykuło jego uwagę. Do jednej z kartek było przypięte zdjęcie. Był na nim wysoki, dobrze zbudowany chłopak o radosnym spojrzeniu. Contrite wiedział kto jest na zdjęciu.
On w wieku siedemnastu lat
Schował kartkę do kieszeni płaszcza.
- Już idę! - usłyszała głos właściciela. Stanął przed ladą.
- Proszę. To będzie dwadzieścia dolarów - powiedział. Nicolas wyjął pieniądze z portfela i przekazał je staruszkowi.
- Dziękuję - odparł Contrite sucho i wyszedł.
Na brukowej ulicy padał deszcz. Nicolas wziął zdjęcie i przyjrzał się mu.
Widocznie świat miał przed nim więcej tajemnic.
Nowy rozdział ;)
Na następny zapraszam za tydzień <3
Twilight
sobota, 12 kwietnia 2014
niedziela, 6 kwietnia 2014
Prorok Codzienny II
Jak wiecie, nowy rozdział w sobotę, jednak teraz mam do Was inną sprawę *.*
Założyłam bloga, na którym recenzować będę przeczytane książki <3
Adres:
szelest-kartek.blogspot.com
Twilight
Założyłam bloga, na którym recenzować będę przeczytane książki <3
Adres:
szelest-kartek.blogspot.com
Twilight
sobota, 5 kwietnia 2014
Rozdział 12 - Gdy świat ogarnia strach
- Marco? Co Ty tutaj robisz? - spytała nie o mało nie wypuszczając z dłoni fiolki.
- Proszę, nie pij eliksiru. - powiedział podchodząc do niej. Dziewczyna cofnęła się do tyłu.
- Nie zbliżaj się- odparła.
- Laira proszę, porozmawiajmy. Odłóż eliksir- poprosił i powoli zaczął iść w jej kierunku.
- Nie podchodź- warknęła i wycelowała w niego różdżkę. Chłopak nie cofnął się , ale stanął w miejscu wyciągając ręce do góry.
- Proszę Cię. Daj mi wytłumaczyć - nie ustępował.
- Nie ma czego tłumaczyć. A teraz przepraszam. Mam coś do zrobienia - powiedziała i wyciągnęła fiolkę. Gdy już miała się napić, podbiegł do niej Marco i w ułamku sekundy wytrącił jej eliksir z ręki. Dziewczyna próbowała użyć jakiegoś zaklęcia ale chłopak złapał ją za nadgarstek. Dziewczynie wypadła różdżka.
- Puszczaj... już - wrzasnęła Laira, próbując się wyrwać.
- Nie - odparł patrząc gryfonce prosto w oczy. Przez ten ułamek sekundy, Marco stracił czujność. Laira się wyrwała, a następnie spoliczkowała chłopaka. Podniosła z ziemi różdżkę i pognała przed siebie. Słyszała nawoływania Marco, ale ani raz się nie odwróciła. Po prostu biegła przed siebie.
***
James nie mógł dłużej czekać. Ruszył bez przyjaciół. Bał się o Lairę. A jeśli stało się coś złego? Chłopak szedł przez Zakazany Las. Wydawało mu się , że coś go obserwuje, ale miał to w nosie. Po chwili usłyszał strzępki kłótni. Podbiegł bliżej i schował się w krzakach. Ujrzał Lairę, kłócącą się z jakimś starszym, przystojnym chłopakiem.
- Laira. Zawsze Cię kochałem. Wiesz o tym - powiedział Marco patrząc dziewczynie w oczy.
- Wiem. Ale.. sprawy się pokomplikowały.- odparła szybko spuszczając wzrok.
- Nie zależy Ci już na mnie? - spytał
- Złamałam obietnicę - wykrzyczała mu w twarz.
- Złamałaś? - nie dowierzał
- Tak. Pocałowałam kogoś. I tego nie żałuję. Dlatego chciałam wziąć eliksir. Żeby zacząć od początku. - wyznała. Chłopak patrzył na nią i dziewczyna od razu ujrzała ból w jego oczach.
- Kto to był? - spytał. Siedzący w krzakach James nie wytrzymał
- Ja- usłyszeli głos i zobaczyli James'a idącego w ich stronę
- Ktoś mi wyjaśni co tu się dzieje? - spytał Potter spoglądając to na Lairę, to na Marco.
- Nagle usłyszeli znajome pyknięcie. Za plecami Marco pojawiły się dwie, zakapturzone postacie.
- Marco DiLoters. Nareszcie mamy okazję Cię zabić - odparła pierwsza postać. Wyjęła różdżkę, i wycelowała w Marco. Nim ten zdążył cokolwiek zrobić, rozbłysło zielone światło.
Chłopak padł na ziemię.
Wracam po dłuuugiej przerwie. Na szczęście, wena wróciła i wszystko gra. Nowy rozdział za tydzień =D
Twilight
piątek, 4 kwietnia 2014
Liebster Award
Z przyjemnością stwierdzam, że zostałam nominowana do Liebster Award <3
Przez Elfik Book:
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
potterowie-poczatki.blogspot.com
dramione-historie.blogspot.com
http://bitewny-kurz.blogspot.com/
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
http://dramione-gdy-jestesmy-sami.blogspot.com/
http://to-o-czym-nie-wiesz.blogspot.com/
Pytania:
1. Czego najbardziej się boisz?
2. Wierzysz w magię?
3.Czy uważasz pisanie za trudne?
4.Ulubiona liczba?
5. Ulubiony kolor?
6. Dlaczego założyłaś/eś tego bloga?
7. Najlepsze wspomnienie?
8. Najlepszy wiek by zacząć czytać?
9. Ulubiona książka?
10. Ulubiony film?
11. Owoce VS Warzywa?
Powodzenia!
Twilight
Przez Elfik Book:
1. Lubisz swój pokój?
2. Wolisz dzień, czy noc?
3. Jaką magiczną postacią chciałabyś być? (elfem, czarodziejem, smokiem, krasnoludem itp.)
4. Wolisz Boże Narodzenie, czy Wielkanoc?
5. Jedno z Twoich marzeń?
6. Kim jesteś? Napisz w jednym zdaniu.
7. Czy oddałabyś życie za swoich bliskich?
8. Lubisz szkołę?
9. Ulubiona książka?
10. Na jaką wycieczkę chciałabyś pojechać?
11. Co dla Ciebie znaczy przyjaźń?
1. Tak
2. Noc
3. Nimfą wodną ;)
4. Boże Narodzenia
5. Wydać książkę
6. Książkocholiczką <3
7. Tak
8. Tak ;)
9. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie :p
10. Do Paryża <3
11. Przyjaźń znaczy dla mnie akceptowanie siebie nawzajem ze wszystkim wadami i zaletami <3
Przez Alice Carter
1. Wierzysz w demony, anioły, opętanie?
2. Co sprawia Ci największą radość?
3. Jakie jest Twoje marzenie?
4. Bez jakiej rzeczy nie ruszasz się z domu?
5. W miłości wszystkie chwyty dozwolone. PRAWDA czy FAŁSZ?
6. Dlaczego zacząłeś/aś prowadzić bloga?
7. Co poprawia Ci humor?
8. Ulubiona pora roku i dlaczego właśnie ta?
9. Jeśli za tydzień miałby być koniec świata co być zrobił/a?
10. Jakie jest Twoje najwcześniejsze wspomnienie?
11. Co sądzisz o czytaniu książek?
1. Nie, nie wierzę. Chociaż kto tam wie...
2. Pisanie i czytanie <3
3. Wydać książkę
4. Pamiętnika
5. Prawda
6. Bo kocham pisać <3
7. Czytanie
8. Lato= więcej czasu na czytanie i wygłupy z przyjaciółmi <3
9. AAAAAAA ( czyli wrzask )
10. Jak mama niesie mnie na rękach
11. To najwspanialsze zajęcie świata <3
Nominuję :
http://dramione-never-let-me-go.blogspot.com/http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
potterowie-poczatki.blogspot.com
dramione-historie.blogspot.com
http://bitewny-kurz.blogspot.com/
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
http://dramione-gdy-jestesmy-sami.blogspot.com/
http://to-o-czym-nie-wiesz.blogspot.com/
Pytania:
1. Czego najbardziej się boisz?
2. Wierzysz w magię?
3.Czy uważasz pisanie za trudne?
4.Ulubiona liczba?
5. Ulubiony kolor?
6. Dlaczego założyłaś/eś tego bloga?
7. Najlepsze wspomnienie?
8. Najlepszy wiek by zacząć czytać?
9. Ulubiona książka?
10. Ulubiony film?
11. Owoce VS Warzywa?
Powodzenia!
Twilight
czwartek, 3 kwietnia 2014
WIELKI POWRÓT
Witajcie!
Wraz z dobrą pogodą powracam i ja!
Jestem już po wyczerpującym teście, więc wena wróciłaaaaa!!
Rozdział 12 - już w sobotę :*
Pozdrawiam
Twilight
Wraz z dobrą pogodą powracam i ja!
Jestem już po wyczerpującym teście, więc wena wróciłaaaaa!!
Rozdział 12 - już w sobotę :*
Pozdrawiam
Twilight
niedziela, 9 marca 2014
Chwilowe Zawieszenie ;(
Moi kochani czytelnicy. Niestety , tytuł jest prawdziwy.
Następuje chwilowe zawieszenie działalności bloga
Hogwart - Dalsze Losy
Brak mi weny, nauka zwaliła mi się na głowę i po prostu nie mam czasu.
Ale wrócę.
Obiecuję, że wrócę i dokończę moją historię.
Aktualnie czekacie na rozdział 12, zaś historia została zaplanowana na 30. Nie więcej nie mniej.
Cierpliwie czekajcie, i proszę nie miejcie mi za złe zawieszenia.
Do zobaczenia!
Twilight
Następuje chwilowe zawieszenie działalności bloga
Hogwart - Dalsze Losy
Brak mi weny, nauka zwaliła mi się na głowę i po prostu nie mam czasu.
Ale wrócę.
Obiecuję, że wrócę i dokończę moją historię.
Aktualnie czekacie na rozdział 12, zaś historia została zaplanowana na 30. Nie więcej nie mniej.
Cierpliwie czekajcie, i proszę nie miejcie mi za złe zawieszenia.
Do zobaczenia!
Twilight
sobota, 1 marca 2014
Rozdział 11 cz. II - Próba
Laira obeszła dookoła drzewo.
" To na pewno było tutaj " - pomyślała. Nagle usłyszała za sobą szmer. Wyciągnęła różdżkę, wpatrując się
z niepokojem w pobliskie krzaki. Zakazany Las, właśnie przez ryzyko stał się idealną kryjówką dla jej małego sekretu. Dziewczyna czekała w napięciu , jednak nic się nie wydarzyło. Zapukała trzy razy w korę.
Na drzewie pojawiły się małe drzwiczki. Już miała je otworzyć kiedy wspomnienia znów ją zaatakowały.
W jej myślach pojawiły się ciepły lipiec i Marco. Po randce w Fruit Bar zaczęli się regularnie spotykać w parku. Mieli ze sobą tyle wspólnego. Właśnie m i e l i
Przypomniała sobie dzień w którym wszystko wyszło na jaw..
Delikatny podmuch rozwiał jej włosy. Pogładziła ręką policzek chłopaka. Ten delikatnie położył rękę na jej plecach i przyciągnął dziewczynę do siebie. Ich twarze dzieliły milimetry.
- Kocham Cię- wyszeptała Laira ledwo poruszając wargami
-A ja Ciebie- odparł Marco po czym ją pocałował. Dziewczyna oddała pocałunek. Stojąc tak pod rozłożystą wierzbą , mieli wrażenie , że na świecie istnieją tylko oni. Nagle za nimi rozległ się wybuch. Marco i Laira oderwali się od siebie.
- Co to było?- spytała dziewczyna
- Moja przeszłość - odparł gorzko chłopak puszczając dziewczynę z objęć.
- Jak to? - spytała Laira. Ku jej zdumieniu Marco wyciągnął z kieszeni różdżkę.
- Nie mamy czasu! Szybko - powiedział i chwycił ją za rękę. Biegli w szalonym tępię.
W końcu dotarli do jakiejś starej fabryki. Chłopak mruknął " Alohomora" i drzwi się otworzyły. Weszli do środka.
- Co to ma znaczyć?! - krzyknęła Laira wyrywając rękę z uścisku Marco.
- Dobrze. Już Ci mówię. Moi dziadkowie służyli Sama - Wiesz - Komu. I .... no ja na czwartym roku zainteresowałem się czarną magią i tak jakby... złamałem kilka przepisów. Wywalili mnie, ale uciekłem
i się ukrywam. Ale to nie zmienia faktu , że Cię kocham! - powiedział.
- VOLDEMORT! NIE SAM WIESZ KTO TYLKO VOLDEMORT - powiedziała dziewczyna. Marco spojrzał na nią zdumiony.
- Ty wypowiadasz jego imię.
- A jak inaczej? Jestem czarodziejką . Wiesz o tym.
- Tak, ale zrozum...
- Nie co mam zrozumieć?! - wykrzyczała zakładając ręce na piersi.
Nagle za nią rozległ się huk.
Do fabryki wpadł oddział aurorów. Marco rzucił na Laire zaklęcie kameleona połączone z zaklęciem petryfikacji. Dziewczyna z przerażeniem patrzyła jak łamią mu różdżkę i wyciągają z fabryki.
- Obiecaj! Obiecaj , że nie zapomnisz! - krzyknął. Kiedy wyszedł zaklęcia minęły. Nastolatka usiadła na podłodze. Chwyciła swoją różdżkę, i wycięła na nadgarstku małe serce.
- Nigdy nie zapomnę- wyszeptała a po jej policzkach polały się łzy.
"Ale każdą obietnicę można złamać" - pomyślała Laira otwierając drzwiczki. W środku stała buteleczka
z eliksirem częściowego zapomnienia. Pozwalał on zapomnieć tylko te wspomnienia których nie chciała pamiętać osoba zażywająca go.
- Przykro mi Marco. Ale muszę - wyszeptała i odkręciła fiolkę.
- Nie! - usłyszała głos. Odwróciła się.
Za nią stał Marco
Subskrybuj:
Posty (Atom)